Ewangelia Jezusa Chrystusa według św. Mateusza
Gdy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: «Dlaczego więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» Jezus im odpowiedział: «Eliasz przyjdzie, aby wszystko naprawić. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i zrobili z nim, co chcieli. Dlatego Syn Człowieczy będzie cierpiał z ich ręki». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił do nich o Jan Chrzciciel.
Rozpoznawanie Tego, który przygotowuje drogę: kiedy Bóg przychodzi incognito
Albo jak rozpoznać rękę Boga w zwyczajności naszego życia i powitać posłańców, których nie widzimy.
Jezus schodzi z góry przemieniony, a Jego uczniowie zadają niepokojące pytanie: Dlaczego Eliasz jeszcze nie przyszedł? Odpowiedź Chrystusa przewraca ich oczekiwania. Eliasz pojawił się już w postaci Jana Chrzciciela, ale nikt go nie rozpoznał. Ten fragment z Ewangelii Mateusza 17 zachęca nas do zbadania naszej własnej duchowej ślepoty: Jak często nie dostrzegamy znaków Bożych, ponieważ nie pasują do naszej z góry przyjętej narracji?
Niniejsza refleksja zgłębia tajemnicę przyjścia Eliasza za pośrednictwem Jana Chrzciciela oraz duchowe mechanizmy rozpoznania. Najpierw przeanalizujemy kontekst po Przemienieniu Pańskim i oczekiwania mesjańskie, a następnie rozwiniemy trzy główne wątki: proroczy motyw odrodzonego Eliasza, dynamikę zbiorowego odrzucenia i ślepoty oraz związek między błędnym rozpoznaniem poprzednika a odrzuceniem Mesjasza. Na koniec ugruntujemy te prawdy w naszym codziennym życiu poprzez konkretne zastosowania i medytację nad otwartością na nieoczekiwane Boże działanie.
Zejście z góry: kluczowy moment w cyklu Mateusza
Fragment Ewangelii Mateusza 17,10-13 wpisuje się w ciąg narracji o niezwykłej gęstości teologicznej. Jezus właśnie doświadczył Przemienienia Pańskiego na górze (Mt 17,1-9) z Piotrem, Jakubem i Janem. Ci trzej świadkowie widzieli Chrystusa jaśniejącego w chwale, rozmawiającego z Mojżeszem i Eliaszem i słyszącego głos Ojca wołającego: «To jest mój Syn umiłowany». Schodząc, Jezus polecił im, aby nic nie mówili o tej wizji, «aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie».»
To właśnie w tym kontekście olśniewającego objawienia i nakazu milczenia pojawia się pytanie uczniów. Ich pytanie nie jest bez znaczenia: dotyka ono sedna ówczesnej eschatologii żydowskiej. Według… Malachiasza 3, W wersetach 23-24 Bóg pośle proroka Eliasza przed «wielkim i strasznym dniem Pańskim», aby pojednać serca i przygotować lud. Uczeni w Piśmie nauczali zatem, że Eliasz powinien poprzedzać Mesjasza. Jezus wyraźnie działa jako Mesjasz, ale gdzie jest Eliasz?
Odpowiedź Jezusa rozwija się w dwóch etapach. Najpierw potwierdza naukę Pisma Świętego: «Eliasz przyjdzie, aby wszystko odnowić». Użyty tu czas przyszły może wydawać się zaskakujący, ale podkreśla trwający eschatologiczny wymiar obietnicy. Następnie, bez żadnych przejść, dodaje: «Eliasz już przyszedł». Ten czas teraźniejszy dokonany zmienia perspektywę. Zapowiedziany zwiastun nie jest postacią, która nadejdzie w odległej przyszłości, lecz człowiekiem, który już wypełnił swoją posługę. Uczniowie byli świadkami Jego nauczania, chrztu, aresztowania i egzekucji. I nic nie widzieli.
Utożsamienie Eliasza z Janem Chrzcicielem nie jest niczym nowym w Ewangelii Mateusza. W 11,14 Jezus już oświadcza: «Jeśli chcecie to przyjąć, to On jest Eliaszem, który miał przyjść». Jednak tutaj, po Przemienieniu, gdzie Eliasz pojawił się u boku Mojżesza, objawienie nabiera dramatycznego wymiaru. Poprzednik został źle zrozumiany, źle potraktowany i ostatecznie ścięty. Jezus dodaje tę przerażającą przepowiednię: «Tak i Syn Człowieczy będzie cierpiał z ich ręki». Los posłańca zapowiada los Mesjasza. Nierozpoznanie Jana zapowiada odrzucenie Jezusa.
Ten fragment pojawia się zatem w przełomowym momencie. Chwała Taboru wciąż rozświetla ich umysły, ale cień Krzyża już się rozprzestrzenia. Uczniowie zaczynają rozumieć: Królestwo nie nadejdzie w triumfalnym blasku, na jaki liczyli. Nadchodzi poprzez kenosis, pokorę i zaparcie się. A to zrozumienie otwiera się bolesną retrospekcją: nie rozpoznaliśmy.
Duchowa anatomia ślepoty: dlaczego nie widzimy
Centralne stwierdzenie fragmentu – «nie rozpoznali Go» – zasługuje na bliższą uwagę. Grecki czasownik epiginōskō Oznacza to pełne rozpoznanie, utożsamienie się z pewnością. Nie chodzi tu o ignorancję faktów: wszyscy znali Jana Chrzciciela. Jego posługa wzbudziła sensację. Tłumy gromadziły się nad Jordanem. Sam Herod bał się go i chętnie go słuchał (Mk 6,20). Problemem nie jest zatem brak informacji, lecz brak duchowej wizji.
Kilka mechanizmów wyjaśnia tę ślepotę. Po pierwsze, uczeni w Piśmie i faryzeusze stworzyli sobie z góry wyobrażony obraz Eliasza. Spodziewali się chwalebnej postaci, być może fizycznego powrotu proroka wziętego do nieba w ognistym rydwanie. Jan Chrzciciel, w swoim stroju z wielbłądziej sierści, żywiąc się szarańczą i głosząc radykalną pokutę, nie pasował do scenariusza. Był zbyt surowy, zbyt wymagający, zbyt odbiegający od oczekiwań triumfalnego powrotu.
Następnie Jean sam wyraźnie odmówił przyjęcia tytułu. Jan 1, W rozdziale 21, zapytany przez kapłanów i lewitów, odpowiedział: «Nie jestem Eliaszem». To stwierdzenie nie jest sprzeczne ze słowami Jezusa, lecz kwestią perspektywy. Jan zaprzecza, że jest dosłownym wcieleniem proroka, podczas gdy funkcjonalnie wypełnia swoją misję. Przychodzi «w duchu i mocy Eliasza» (Łukasz 1, 17), co jest czymś innym niż tożsamość osobista. Jednak ten teologiczny niuans umyka tym, którzy szukają spektakularnych zewnętrznych znaków.
Trzecim czynnikiem tej ślepoty jest niepokojący charakter przesłania. Jan głosił radykalne nawrócenie, potępiał religijną hipokryzję i nazywał duchowych przywódców, którzy przyjęli chrzest bez szczerej skruchy, «plemieniem żmijowym». Jego posługa była żywym osądem establishmentu. Uznanie go za obiecanego Eliasza oznaczałoby uznanie słuszności jego krytyki, a tym samym zakwestionowanie całego systemu religijnego i społecznego. Wygodniej było zaklasyfikować go jako wizjonera, proroka, jednego z wielu, głos sprzeciwu, który należy zignorować.
Wreszcie, i być może najgłębiej, ignorancja Jana ujawnia fundamentalne niezrozumienie Bożych dróg. Pismo Święte zapowiada poprzednika, który «umieści wszystko na właściwym miejscu» (apokathistēmi, (termin przywodzący na myśl całkowite odrodzenie). A jednak Jan został uwięziony, a następnie stracony. Jakie odrodzenie? Jakie przygotowanie serc? W oczach współczesnych jego posługa zakończyła się porażką. Zapowiedziany przez niego Mesjasz nie przyszedł w oczekiwanej mocy. Siekiera nie została przyłożona do korzeni drzew. Oczyszczający ogień nie strawił niegodziwych. Jak porażka mogłaby być spełnieniem obietnicy?
To ostatnie pytanie dotyczy Tajemnica Pascala Sam. Boży sposób działania nie odpowiada logice ludzkiej mocy. Jan wypełnił swoją misję nie poprzez sukces instytucjonalny, ale poprzez lojalność radykalny, który doprowadził go do męczeństwa. Utorował drogę, ucieleśniając prawdę, nawet za cenę życia. I to właśnie tej logiki kenozy świat nie może uznać, ponieważ przeczy ona wszelkiej mądrości świata.
Eliasz redivivus, czyli powrót proroka w historii zbawienia
Tradycja powrotu Eliasza ma swoje korzenie w ostatnich wersetach proroka Malachiasza, które zamykają korpus proroctw Starego Testamentu. Proroctwo to nie było marginalną spekulacją, lecz centralnym oczekiwaniem eschatologii żydowskiej Drugiej Świątyni. Pisma apokryficzne, literatura rabiniczna i Zwoje znad Morza Martwego świadczą o nieprzemijającej żywotności tej nadziei. Eliasz miał powrócić, aby rozstrzygnąć spory halachiczne, pojednać skłócone rodziny, oczyścić kapłaństwo i ogłosić przyjście Mesjasza.
Dlaczego właśnie Eliasz? Ponieważ, według 2 Krl 2, nie umarł, lecz został «porwany w wichrze do nieba». To tajemnicze zniknięcie pozostawiło otwartą możliwość jego powrotu. Co więcej, historyczna posługa Eliasza oznaczała moment poważnego kryzysu w dziejach Izraela. W obliczu odstępstwa króla Achaba i Jezebel oraz bałwochwalstwa Baala, które groziło przytłoczeniem Jahwizmu, Eliasz uosabiał bezkompromisowego proroka, który wzywał lud do powrotu do Przymierza. Wyzwanie na Górze Karmel, gdzie przywołał ogień z nieba na ofiarę, pozostało wyryte w zbiorowej pamięci jako symbol decydującego wyboru: «Dokąd będziecie chwiać się między dwiema opiniami? Jeżeli Pan jest Bogiem, służcie Jemu, a jeżeli Baal, służcie Jemu» (1 Krl 18,21).
Jednak w czasach Jezusa wielu dostrzegało podobną sytuację. Świątynią zarządzała elita kapłańska, skompromitowana przez swoje stosunki z Rzymem. Wiara Izrael stawał się coraz bardziej sztywny w swoich rytualnych praktykach. Ludzie jęczeli pod pogańskim panowaniem. Ruchy mesjańskie mnożyły się, wszystkie oczekując dnia, w którym Bóg w końcu zainterweniuje i przywróci Izrael. W tym kontekście przyjście Eliasza było długo oczekiwanym znakiem rozpoczęcia odliczania.
Jan Chrzciciel wypełnia tę eliatyczną rolę na wiele sposobów. Podobnie jak Eliasz, głosi na pustyni, z dala od ośrodków władzy religijnej. Jego szata z sierści wielbłądziej przywodzi na myśl płaszcz Eliasza (2 Krl 1,8). Jego przesłanie wzywa do radykalnego wyboru: nawrócenie albo śmierć. Praktykuje chrzest pokuty, symbolizujący niezbędne oczyszczenie przed przyjściem Mesjasza. A przede wszystkim wypełnia misję Malachiasza, polegającą na «nawróceniu serc ojców ku synom», przygotowując lud na przyjęcie Pana.
Ale Jan wprowadza również decydującą innowację. Oczekiwany Eliasz miał przywrócić kult, być może odbudować świątynię i zjednoczyć rozproszone plemiona. Jan zapowiada jednak Tego, który będzie «chrzcił Duchem Świętym i ogniem». Wskazuje poza siebie na prawdziwego odnowiciela, oświadczając: «On musi wzrastać, a ja muszę umniejszać się» (Jana 3, 30), spełnia funkcję eliatyczną nie jako cel sam w sobie, ale jako przejście, most pomiędzy starym Przymierzem a nowym.
Rozpoznanie Jana jako Eliasza przez Jezusa prowadzi zatem do głębokiej hermeneutyki proroczej. Potwierdza, że Pisma Święte się spełniają, ale niekoniecznie w oczekiwany sposób. Pismo Święte jest wierne, ale nasze rozumienie go jest często zawężone. Bóg dotrzymuje słowa, ale Jego słowo przekracza nasze rozumienie. Jan jest Eliaszem nie poprzez reinkarnację czy cudowne ponowne pojawienie się, lecz poprzez udział w misji eliatycznej, w «duchu i mocy». Ta logika spełnienia «w inny sposób» będzie charakterystyczna dla całego chrześcijańskiego objawienia: Jezus jest Mesjaszem, ale nie oczekiwanym Mesjaszem politycznym; ustanawia Królestwo, ale nie siłą oręża; triumfuje, ale przez Krzyż.
Dramatyczna ironia tego fragmentu polega na tym, że uczniowie, widząc Eliasza na Górze Przemienienia obok Mojżesza i Jezusa, nie zrozumieli, że ten sam Eliasz właśnie wypełnił swoją ziemską misję w Janie. Chwalebna wizja Taboru ostro kontrastuje z niezrozumieniem równiny. To pokazuje, że samo objawienie nie wystarczy: trzeba też mieć oczy, by widzieć. Rzeczywista obecność Eliasza w ekonomii zbawienia przenikała zarówno wymiar historyczny (Jan Chrzciciel), jak i eschatologiczny (pojawienie się na górze), ale tylko wiara oświecone przez Chrystusa, mogło połączyć te dwie rzeczy.
To napięcie między już dokonanym spełnieniem a wciąż otwartą nadzieją charakteryzuje całą chrześcijańską eschatologię. Eliasz «przyjdzie» i «już przyszedł»: te dwa stwierdzenia współistnieją. Królestwo jest «już tu» i «jeszcze nie» w pełni zamanifestowane. Żyjemy w czasach rozpoczętego spełnienia, gdzie obietnice urzeczywistniają się według uznania. wiara, oczekując na ostateczne objawienie, gdzie «ujrzy je wszelkie oko». Naszym zadaniem jest dostrzegać znaki tego spełnienia w dzisiejszym życiu Boga, nie pozwalając, by oślepiła nas niezgodność z przyjętymi wcześniej schematami.
«Zrobili z nim, co chcieli» – czyli dynamika odrzucenia
Fraza użyta przez Jezusa – «czynili z nim, co im się podobało» – brzmi jak druzgocący akt oskarżenia ludzkiej wolności pozostawionej samej sobie. Opisuje ona nie odosobniony incydent, lecz pewien schemat, strukturę zaprzeczenia, która powtórzy się wraz z samym Chrystusem. To «co im się podobało» obejmuje arbitralne aresztowanie, uwięzienie, a ostatecznie egzekucję Jana, dokonaną przez kaprys Herodiady i jej córki (Mt 14, 1-12).
Opisy śmierci Jana Chrzciciela w Ewangeliach Mateusza i Marka ukazują zbieg okoliczności: gniew Herodiady, która nie potrafiła wybaczyć Janowi potępienia jej cudzołożnego małżeństwa z Herodem; słabość Heroda, który szanował Jana, ale uległ nierozważnej obietnicy; manipulację tańcem i śmiertelnie groźne żądanie; oraz całkowity brak procesu sądowego. To czysta arbitralność, władza przyznająca sobie prawo do uciszenia głosu sprzeciwu.
Ta przemoc wobec proroka ujawnia głęboką prawdę antropologiczną: ludzkość, oddana swoim pragnieniom, nie może znieść światła prawdy. Jan potępił królewskie cudzołóstwo, ale symbolicznie potępił wszelką niewierność Przymierzu. Przypomniał wszystkim, że Prawo Boże obowiązuje nawet możnych, a zwłaszcza możnych. To przesłanie było nie do zniesienia dla władzy zbudowanej na kompromisie i realpolitik.
Słowa Jezusa podkreślają również zbiorowy wymiar odrzucenia: «oni» odnoszą się nie tylko do Heroda i jego dworu, ale do całego społeczeństwa, które stało z boku, nie protestowało, akceptowało niesprawiedliwość. Uczniowie Jana zabrali jego ciało i pochowali je, a następnie poszli powiadomić Jezusa (Mt 14,12). Ale gdzie było powstanie ludu? Gdzie było oburzenie tłumów, które słuchały Jana nad Jordanem? Zbiorowe milczenie potwierdza zbrodnię możnych.
Wyraźnie wiążąc los Jana z tym, co go czeka – «Syn Człowieczy będzie cierpiał z ich ręki» – Jezus ustanawia proroczą ciągłość w odrzuceniu. Ta ciągłość przewija się przez całą historię biblijną. Prorocy zawsze byli prześladowani. Sam Eliasz musiał uciekać przed Jezabel, która chciała go zabić. Jeremiasza wrzucono do cysterny. Zachariasza ukamienowano na dziedzińcu świątyni. Jezus później z goryczą im o tym przypomniał: «Jerozolimo, Jeruzalem, ty, która zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie zostali posłani» (Mt 23,37).
Ten schemat odrzucenia nie jest przypadkowy. Ujawnia on systemowy opór wobec słowa Bożego, gdy burzy ono ustalony porządek. Instytucje religijne, gdy ulegają skostnieniu, mają tendencję do odrzucania proroczych głosów wzywających je do nawrócenia. Duchowe pocieszenie, społeczny szacunek, inwestowanie w struktury władzy: wszystko to kłóci się z ewangelicznym radykalizmem. Jan, podobnie jak Jezus, jak wszyscy autentyczni prorocy, stanowił zagrożenie dla tej kruchej równowagi.
Ale poza analizą socjologiczną kryje się głębsza tajemnica teologiczna. Dlaczego Bóg pozwala, by Jego posłańcy byli tak traktowani? Chrześcijańska odpowiedź leży w teologii Krzyża. Odrzucenie posłańca jest integralną częścią jego misji. Znosząc niesprawiedliwość, Jan nie doświadcza porażki swojej misji, lecz jej wypełnienia. Przygotowuje drogę Mesjaszowi nie tylko poprzez swoje nauczanie, ale poprzez swoje męczeństwo. Głosi Tego, który «nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu» (Mt 20, 28), i czyni to oddając własne życie.
Ta logika przeczy wszelkiej ludzkiej mądrości. Świat ocenia sukces po widocznych rezultatach: wzroście. cyfrowy, Wpływ społeczny, mierzalny wpływ. Królestwo Boże sądzi według lojalność radykalny, nawet w pozornej porażce. Jan umiera, nie widząc Mesjasza ustanawiającego Królestwo Mocy, które przepowiedział. Wątpi nawet, z powodu więzienie, wysłanie kogoś, aby zapytał Jezusa: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też mamy...” czekać na inny ? " (Ewangelia Mateusza 11, 3). A jednak właśnie w tej wierności aż do końca, w tej wytrwałości bez gwarancji, misja eliatyczna zostaje wypełniona.
Fraza «wszystko, czego pragnęli» zostaje następnie odwrócona i brzmi «wszystko, co Bóg pozwolił dla zbawienia». Popełnione zło pozostaje złem, niewybaczalnym. Ale Bóg, w swojej tajemniczej opatrzności, posługuje się nawet odmową i przemocą, aby zrealizować swój plan. Śmierć Jana staje się zalążkiem Królestwa. Jego męczeństwo świadczy o tym, że lepiej umrzeć w wierze niż żyć w kompromisie. Dla uczniów Jezusa ta lekcja brzmi zarówno jako ostrzeżenie, jak i obietnica: ostrzeżenie, że naśladowanie Chrystusa potencjalnie prowadzi do tego samego losu, obietnica, że ten los jest drogą do chwały.
«Wtedy uczniowie zrozumieli», czyli postępowa pedagogika objawienia
Ostatni werset – «Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił do nich o Jan Chrzciciel » – oznacza przełomowy moment w świadomości Dwunastu. To zrozumienie nie jest jedynie intelektualne (identyfikujące Jana jako przepowiedzianego Eliasza), ale egzystencjalne: prowadzi ich do inteligencji Tajemnica Pascala, tego Mesjasza, który odnosi zwycięstwo pomimo pozornej porażki, tego Królestwa, które przychodzi w słabości.
Zwróć uwagę na "następnie" (dźwigać), co podkreśla nagłą naturę tego olśnienia. Nie wynika ono z mozolnego rozumowania, lecz ze słowa Jezusa, które otwiera oczy. To stały element Ewangelii Mateusza: wiara Powstaje ze spotkania ze słowem Chrystusa, który odczytuje Pismo Święte i historię. Uczniowie słyszeli nauczanie Jana i mogli pójść za nim, zanim poszli za Jezusem (por. Jan 1, (35-37), byli świadkami Jego aresztowania, dowiedzieli się o Jego śmierci. Ale nie «zrozumieli». Jezus musiał połączyć fakty, opisać Jana i Eliasza, Jana i Mesjasza, cierpienie poprzednika i to, co czeka Syna Człowieczego.
Ta progresywna pedagogika charakteryzuje całą ekonomię objawienia. Bóg nie przekazuje swojej prawdy od razu, z oślepiającą jasnością, która pozbawiłaby ją wiara. On ją destyluje, insynuuje, sugeruje poprzez wydarzenia, słowa i znaki, które wymagają interpretacji. Uczniowie żyją z Jezusem, widzą Go działającego, słyszą Jego nauczanie, ale często rozumieją dopiero później. Zmartwychwstały Chrystus otworzy ich umysły na Pismo Święte (Łk 24,45), a Duch Święty doprowadzi ich do całej prawdy (J 16,13). Ale już w tych momentach częściowego objawienia, takich jak ten z Ewangelii Mateusza 17,13, pojawia się światło.
Początkowo zrozumienie uczniów koncentrowało się na spełnieniu proroctw: tak, Eliasz przyszedł w Janie. Ale natychmiast objęło trajektorię samego Mesjasza. Jeśli poprzednik zostanie odrzucony i zabity, Mesjasza spotka ten sam los. Ta projekcja jest przerażająca. Niszczy nadzieję na triumfującego Mesjasza, który pokona Rzymian i ustanowi królestwo o natychmiastowej chwale. Zmusza nas do całkowitego przemyślenia znaczenia słów «Mesjasz», «Królestwo» i «zbawienie».»
Można sobie wyobrazić szok, jaki odczuli uczniowie. Właśnie zeszli z góry, gdzie widzieli Jezusa przemienionego w chwale, rozmawiającego z gigantami Przymierza, Mojżeszem i Eliaszem, potwierdzonego boskim głosem. Wszystko zdawało się zmierzać ku olśniewającej manifestacji. A jednak, w kilku słowach, Jezus przywrócił ich do surowej rzeczywistości: drogi wiodącej przez odrzucenie i śmierć. Chwała Taboru nie przekreśla Golgoty; odsłania jej ostateczny sens, ale go nie pomija.
To napięcie między chwalebnym objawieniem a zapowiedzią Męki Pańskiej przewija się przez całą centralną część Ewangelii Mateusza. Tuż przed Przemienieniem Jezus po raz pierwszy zapowiedział swoje cierpienie, wywołując zgorszenie Piotra: «Panie, niech Cię Bóg broni! Niech Cię to nie spotka!» (Mt 16, 22). Tuż po naszej podróży, gdy schodziliśmy z powrotem do Galilei, Jezus powtórzył: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi, a oni Go zabiją» (Mt 17, 22-23). Metoda nauczania Jezusa polega na powtarzaniu tej trudnej prawdy z różnych perspektyw, aż dotrze ona do serc.
«Wtedy uczniowie zrozumieli» nie oznacza, że pojęli wszystko od razu ani że przyjęli to spokojnie. Tekst mówi, że «zrozumieli, że mówił o Janie», a nie, że w pełni przyswoili sobie wszystkie implikacje. Co więcej, kilka rozdziałów dalej Jakub i Jan ponownie będą domagać się zaszczytnych miejsc w Królestwie (Mt 20, 20-28), pokazując, że nie pojęli jeszcze logiki służby i poświęcenia. Piotr zaprze się Jezusa i wszyscy uciekną. Prawdziwe zrozumienie nastąpi dopiero po Wielkanocy.
Ale to «wtedy» mimo wszystko oznacza postęp, kolejny krok na drodze do wiara Jako dorośli uczniowie zaczynają dostrzegać, że Bóg działa inaczej, niż sobie wyobrażali. Zaczynają łączyć obecne cierpienia ze starożytnymi obietnicami, nie jako sprzeczność, lecz jako paradoksalne spełnienie. Zaczynają, nieśmiało, podejrzewać, że męczeństwo może być zwycięstwem, że słabość może być siłą, że śmierć może być przejściem.
Ta boska pedagogia dotyczy nas bezpośrednio. My również żyjemy w przestrzeni między objawieniem, które się rozpoczęło, a zrozumieniem, które dopiero ma zostać doprowadzone do perfekcji. My również przeżywamy chwile Taboru, kiedy wszystko wydaje się świetliste, a potem zejścia na równinę, gdzie nic nie wydaje się mieć sensu. Nasza wiara buduje się w tej przemianie, w tych przebłyskach zrozumienia, po których następują długie podróże przez mrok. Ważne jest, aby nie zrozumieć wszystkiego od razu, ale pozostać na ścieżce, posłuszni słowu, które stopniowo rozjaśnia.

Rozpoznawanie posłańców Boga w naszym codziennym życiu
Lekcja płynąca z tekstu od razu przekłada się na praktyczną czujność. Jeśli współcześni Janowi nie rozpoznali obiecanego Eliasza, to dlatego, że ich ramy interpretacyjne były niewystarczające. Szukali spektakularnego znaku, postaci odpowiadającej ich oczekiwaniom. Często postępujemy tak samo. Mamy z góry przyjęte wyobrażenia o tym, jak Bóg powinien interweniować w naszym życiu, jakie formy powinna przybierać Jego opatrzność i przez kogo powinien do nas przemawiać.
W życiu codziennym przekłada się to na ciągłe ryzyko przegapienia posłańców Boga. Słowo, które do nas przemawia, może pochodzić od kogoś, kogo uważamy za duchowo niekompetentnego. Korekta, której potrzebujemy, może pochodzić od kogoś, kto nas irytuje. Zaproszenie do zmiany kursu może wynikać z okoliczności, które uważamy za nieistotne. Jeśli zawsze oczekujemy, że Bóg przemówi do nas w pompatycznej, nieskazitelnej liturgii lub za pośrednictwem charyzmatycznych postaci, ryzykujemy, że przegapimy sedno sprawy.
Weźmy na przykład nasze wspólnoty parafialne czy miejsca pracy. Czasami zdarzają się ciche, skromne, marginalizowane społecznie osoby, które mimo to posiadają istotną prawdę. Może kolega, który bez wielkich słów żyje z uczciwością, która nas prowokuje. Może członek naszej grupy modlitewnej, który w swojej prostocie demaskuje nasze kompromisy. Może nawet dziecko, które naiwną uwagą przypomina nam, co naprawdę ważne. «Nie rozpoznali Go»: tragedia polega na odrzuceniu ich, na niesłuchaniu, ponieważ nie pasują do profilu «mistrza duchowego», którego wybraliśmy.
W parach i rodzinach ta dynamika rozgrywa się codziennie. Kiedy małżonek wygłasza niepokojącą uwagę na temat naszego egoizmu, pychy lub ekscesów, czy jest utrapieniem, czy Janem Chrzcicielem, który przygotowuje nas na przyjęcie Chrystusa do naszego życia? Kiedy nastolatek kwestionuje nasze powierzchowne praktyki religijne, czy jest buntownikiem, którego należy ujarzmić, czy prorokiem, który przypomina nam, że Bóg pragnie prawdy w naszych sercach? Rozeznanie oznacza nie odrzucanie niepokojących słów od razu, ale uczciwe ich zbadanie: co, jeśli Bóg przemawia do mnie przez tę osobę, pomimo jej niezręczności, pomimo jej niedoskonałości?
Tekst zachęca nas również do refleksji nad naszą relacją z instytucjami kościelnymi. Jan Chrzciciel pełnił swoją posługę poza oficjalnymi strukturami Świątyni. Głosił na pustyni, a nie w Jerozolimie. Chrzcił w Jordanie, a nie w rytualnych łaźniach kapłańskich. Ten status osoby z zewnątrz nie unieważniał jego misji; wręcz przeciwnie, czynił ją proroczo konieczną. Podobnie dzisiaj głos Boga nie ogranicza się do oficjalnych kanałów. Może on pochodzić z ruchów odnowy, nowych wspólnot i odizolowanych głosów wzywających do nawrócenia. Rozpoznanie tych głosów bez popadania w systematyczną krytykę Kościoła wymaga subtelnego, ale koniecznego rozeznania.
Wreszcie, i to jest kluczowe, tekst wzywa nas do kwestionowania naszej własnej roli. Być może jesteśmy powołani, w naszej skromnej skali, by być jak Jan Chrzciciel dla otaczających nas ludzi. Nie poprzez ustanawianie siebie autorytetami moralnymi, ale poprzez prowadzenie radykalnego życia ewangelicznego, które stawia nam wyzwania. Nasza spójność między wyznawaną wiarą a doświadczeniem życiowym, nasza odmowa pewnych kompromisów etycznych, nasza gotowość do pomocy ubogim: wszystko to może przygotować drogę Panu w sercach tych, którzy nas obserwują. Ale czy jesteśmy gotowi zapłacić cenę? Bo «czynili z Nim, co chcieli» przypomina nam, że lojalność Prorocze wypowiedzi narażają człowieka na odrzucenie, niezrozumienie, a czasem wrogość.
Echa tradycji
Postać Jana Chrzciciela jako odrodzonego Eliasza wywarła głęboki wpływ na teologię chrześcijańską i duchowość Ojców. Orygenes w swoim Komentarzu do Ewangelii Mateusza rozwija ideę, że Jan przyszedł «w duchu i mocy Eliasza», co oznacza, że otrzymał ten sam charyzmat prorocki, nie będąc tą samą osobą reinkarnowaną, ponieważ Kościół zawsze odrzucał metempsychozę. To rozróżnienie pozwala nam rozumieć prorocze wypełnienie jako udział w misji typologicznej, a nie jako dosłowne powtórzenie.
Święty Jan Chryzostom w swoich Homiliach o Ewangelii Mateusza podkreśla, że Jezus odpowiada uczniom, wskazując, iż proroctwa spełniają się inaczej, niż nauczali uczeni w Piśmie. Dla Chryzostoma błąd uczonych w Piśmie nie tkwił w lekturze Malachiasza, lecz w ich sztywnej interpretacji. Przekształcili oni proroczą zapowiedź w niezmienny tekst, nie mogąc zaakceptować, że Bóg zachowuje swoją suwerenną wolność w sposobie, w jaki wypełnia swoje słowo. Ta refleksja Ojca Kościoła rzuca światło na naszą pokusę, by ograniczać Boga do naszych systemów teologicznych.
Święty Augustyn, Augustyn w swoim *De consensu evangelistarum* porusza pozorną sprzeczność między deklaracją Jana: «Ja nie jestem Eliaszem», a stwierdzeniem Jezusa: «Eliasz już przyszedł». Rozwiązuje ten problem, rozróżniając osobę od funkcji. Jan zaprzecza, że jest Eliaszem osobiście, ale Jezus potwierdza, że jest Eliaszem w misji. Ta augustyńska hermeneutyka wpłynęła na całe średniowieczne rozumienie typologii biblijnej: postacie Starego Testamentu znajdują swoje wypełnienie w Nowym, nie poprzez fizyczną ciągłość, lecz poprzez duchową i funkcjonalną odpowiedniość.
Liturgia Nadejście Ta dynamika jest akceptowana. Jan Chrzciciel zajmuje centralne miejsce, szczególnie w drugiej połowie Adwentu. Kościół zaprasza nas do medytacji nad jego postacią, aby przygotować nas na Boże Narodzenie, potwierdzając w ten sposób jego rolę poprzednika. Kontemplując Jana, jesteśmy zaproszeni do «przygotowania drogi Panu» w naszych sercach, do «prostowania Jego ścieżek» poprzez nawrócenie. Motto Chrzciciela: «On musi wzrastać, a ja muszę się umniejszać», staje się duchowym programem: tworzenia miejsca dla Chrystusa poprzez usuwanie naszych wewnętrznych ciężarów.
Z teologicznego punktu widzenia nasz fragment porusza kwestię hermeneutyki eschatologicznej. Jak powinniśmy odczytywać obietnice Starego Testamentu w świetle Chrystusa? Czy powinniśmy… czekać na Dosłowne wypełnienie wszystkich proroctw, w tym tych, które wydają się niespełnione? Klasyczna chrystologia odpowiada dialektyką «już» i «jeszcze nie». Chrystus zainaugurował Królestwo, wypełnił istotne obietnice, ale ostateczne wypełnienie wciąż jest przed nami. Podobnie Eliasz przyszedł w Janie, aby przygotować się na pierwsze przyjście i powróci (w perspektywie, że Apokalipsa (Tajemniczo przywołuje dwóch świadków z Apokalipsy 11), aby przygotować się na Paruzję. To ciągłe napięcie pomaga uniknąć dwóch pułapek: eschatologicznej realizacji, która przeczyłaby wszelkiej nadziei na przyszłość, oraz futuryzmu, który ignorowałby obecne spełnienie.
Teologia męczeństwa ma również swoje korzenie w tym tekście. Jan umiera wierny swojej misji, zapowiadając męczeństwo Chrystusa i Jego uczniów. Tertulian powie, że «krew męczenników »jest nasieniem chrześcijan«: odrzucenie i doznana przemoc stają się w boskiej ekonomii zasadą płodności. Męczeństwo nie jest pożałowania godnym przypadkiem, lecz tajemniczym udziałem w zbawczym Krzyżu. Za każdym razem, gdy świadek Chrystusa cierpi niesprawiedliwość dla prawdy, »dopełnia braki cierpień Chrystusa” (Kolumna 1, 24), nie dlatego, że ofiara Chrystusa jest niewystarczająca, ale dlatego, że włącza swych członków do Jego dzieła odkupienia.
Na koniec koncepcja rozpoznania (epiginōskō) otwiera się na teologię wiara jako oświecona wizja. Współcześni Janowi mieli oczy, ale nie widzieli, uszy, ale nie słyszeli (Mt 13:13-15). Wiara Nie polega ona jedynie na wierze w deklaracje, ale na dostrzeganiu aktywnej obecności Boga w historii. Jest to odnowiona wizja, która dostrzega znaki czasu, rozpoznaje przyjście i odejście Pana, w tym, a zwłaszcza, gdy podąża on ścieżkami pokory i kenozy. Ta teologia rozpoznania osiągnie swój szczyt w opisach objawień wielkanocnych, gdzie uczniowie rozpoznają Zmartwychwstałego dopiero w chwili, gdy się objawia (Łk 24,31; J 20,16).
Ćwiczenie praktyczne: rozszerzone badanie sumienia
Aby wcielić to przesłanie w życie, można zaproponować prostą praktykę podzieloną na cztery etapy, którą należy wykonywać w ciągu tygodnia lub podczas rekolekcji.
Pierwszy krok Przeczytaj swoją historię jeszcze raz, aby zidentyfikować niezauważone przejawy obecności Boga. Poświęć chwilę ciszy, z notesem w ręku, i zadaj sobie pytanie: «W jakich momentach mojego życia Bóg interweniował, a ja wtedy tego nie zauważyłem?». Może to było pozornie nieistotne spotkanie, które zmieniło twój kurs, porażka, która okazała się błogosławieństwem, lub słowo, które cicho zakorzeniło się, zanim rozkwitło. Zanotuj te momenty i podziękuj za to, co z perspektywy czasu postrzegasz jako dzieło Boga.
Drugi krok Rozpoznaj «Jana Chrzciciela» w naszym życiu. Kim są ludzie w naszym życiu, którzy wzywają nas do nawrócenia, prawdy, radykalnej zmiany? Niekoniecznie ci z najwyższymi stopniami teologicznymi lub najbardziej charyzmatyczni, ale ci, którzy swoim życiem lub słowami rzucają nam wyzwanie w pożyteczny sposób. Pamiętaj o tych postaciach, a może nawet nawiąż z nimi kontakt, jeśli się od nich oddaliliśmy, i podziękuj im wewnętrznie lub zewnętrznie za ich proroczą rolę.
Trzeci krok Przyjrzyjmy się naszemu oporowi. W jaki sposób nasze uprzedzenia wobec Boga uniemożliwiają nam rozpoznanie Jego dróg? Czy mamy «udomowiony» obraz Boga, Boga, który zawsze powinien nas pocieszać, dodawać otuchy i potwierdzać nasze wybory? Czy też jesteśmy otwarci na Boga, który nas rzuca wyzwania, kwestionuje i wzywa do wyjścia poza strefę komfortu? Wyznajmy nasze sztywności i prośmy o posłuszne serce.
Czwarty krok Praktykuj codzienną otwartość. Każdego wieczoru przez tydzień analizuj swój dzień, zadając sobie pytanie: «Kiedy dzisiaj Bóg próbował do mnie przemówić? Przez kogo? Przez co?». Może to być słowo usłyszane na mszy, werset biblijny, który rezonuje, rozmowa, nieoczekiwane wydarzenie lub wewnętrzne uczucie. Zwróć uwagę na te drobne znaki i odpowiedz na nie krótką modlitwą: «Panie, pomóż mi lepiej rozpoznać Twoją obecność».»
Ta praktyka uważnej uwagi stopniowo zmienia naszą perspektywę. Stajemy się bardziej wrażliwi na to, jak Bóg wkracza w codzienny bieg naszego życia, często w nieoczekiwany sposób. Ta wzmożona świadomość przygotowuje nas, by nie przegapić obecności Pana, gdy nadejdzie – nie w olśniewającej chwale, której się spodziewamy, ale w ciszy trwającego Wcielenia.

Współczesne wyzwania i opór wobec tego przekazu
Nasza obecna kultura sprawia, że przyjęcie tego tekstu jest szczególnie trudne. Kilka współczesnych przeszkód zasługuje na wymienienie i omówienie.
Po pierwsze, panowanie medialnej sensacji. Żyjemy w cywilizacji spektakularnych obrazów, szumu medialnego i viralności. Wydarzenie istnieje tylko wtedy, gdy jest oglądane, lubiane i udostępniane. W tym kontekście idea, że Bóg mógłby pozostać niezauważony, że jego posłaniec mógłby być nieznany, wydaje się absurdalna. Oczekujemy potężnych znaków, sfilmowanych cudów i głośnych nawróceń. Posługa Jana Chrzciciela, prostacka i zmarginalizowana, nie miałaby szans w starciu z duchowymi wpływowymi postaciami naszych czasów. A jednak tekst przypomina nam, że to właśnie w roztropności, nawet w społecznej nieistotności, Bóg często dokonuje swojego dzieła.
Potem mamy nasz konsumpcyjny indywidualizm zastosowany do religii. Pragniemy duchowości à la carte, takiej, która nas spełnia, nie zakłócając zbytnio spokoju. Idea prekursora, który wzywa do radykalnej pokuty, który nazywa ludzi «plemieniem żmijowym», który domaga się nawrócenia przed chrztem, obraża naszą wrażliwość. Wolelibyśmy posłańca bardziej wyrozumiałego, takiego, który potwierdza nasze wybory, który zapewnia nas, że wszystko jest w porządku. Uznanie Jana za posłańca Bożego oznacza akceptację faktu, że może on rzucać nam wyzwania, konfrontować nas z naszymi sprzecznościami i żądać konkretnych zmian.
Po trzecie, nasza trudność z porażką. W społeczeństwie opartym na wydajności i sukcesie, idea, że boska misja może zostać wypełniona poprzez pozorną porażkę, odrzucenie lub śmierć, jest niemal nie do pomyślenia. Jeśli Jan rzeczywiście został posłany przez Boga, dlaczego skończył ścięty w… więzienie Dlaczego Bóg nie interweniował? Te zasadne pytania zderzają się z tajemnicą Krzyża. Jednak nasza kultura w dużej mierze zatraciła zrozumienie tej tajemnicy. Oscyluje ona między naiwnym pozytywizmem (Bóg powinien zawsze wszystko naprawiać) a… nihilizm rozpacz (jeśli sytuacja się nie poprawia, to dlatego, że nie ma Boga). Biblijne orędzie o zbawieniu przez kenozę pozostaje skandalem i głupotą (1 Kor 1,23).
Po czwarte, nasz kryzys autorytetu i mediacji. Kim jesteś, Janie Chrzcicielu, żeby mi mówić, co mam robić? Kim jest Kościół, żeby ośmielać się nauczać mnie prawdy? Nasza epoka ceni absolutną autonomię, osobiste konstruowanie znaczenia i odrzucenie wszelkich wypowiedzi, które rzekomo narzucają się z zewnątrz. W tym kontekście postać proroka, który przychodzi «od Boga» z niepodlegającym negocjacjom przesłaniem, staje się podejrzana, a nawet nie do zniesienia. Jednakże chrześcijaństwo Opiera się na strukturze objawienia i pośrednictwa: Bóg przemawia, posyła posłańców i objawia się poprzez słowa i znaki zewnętrzne wobec nas. Rozpoznanie Eliasza w Janie Chrzcicielu oznacza akceptację faktu, że Bóg może do nas dotrzeć przez kogoś innego, przez słowo pochodzące z innego źródła.
Wreszcie, nasz stosunek do przemocy. Tekst przywołuje przemoc zadaną Janowi: uwięzienie, egzekucję. Zapowiada przemoc, która nadejdzie wobec Jezusa. Dla wielu dzisiaj doświadczona przemoc dyskwalifikuje sprawę. Gdyby Bóg naprawdę był z Janem, chroniłby go. Gdyby Jezus był prawdziwym Mesjaszem, nie zostałby ukrzyżowany. Ta logika, zrozumiała z ludzkiej perspektywy, mija się z logiką Ewangelii. Bóg nie obiecuje niezniszczalności, ale zwycięstwo poprzez i poza doznaną przemoc. Nie eliminuje prześladowań, lecz przekształca je w drogę zmartwychwstania. Oznacza to radykalną przemianę naszej wyobraźni: zaprzestanie rzutowania naszych pragnień triumfalnej mocy na Boga, akceptując Jego pozorną słabość jako suwerenny sposób działania.
W obliczu tych wyzwań, odpowiedzią nie jest ubolewanie nad naszymi czasami ani szukanie schronienia w nostalgii za przeszłością. Chodzi o uchwycenie istoty przesłania: Bóg często objawia się w dyskrecji, pokorze i pozornej sprzeczności. Rozpoznanie tych pozorów wymaga wnikliwego oka. wiara, chęć pomocy, pokora kto akceptuje bycie zaniepokojonym. I to pozostaje możliwe dziś, tak jak wczoraj, dla tych, którzy akceptują zmianę kryteriów osądu z widzialnego na niewidzialne, z sukcesu światowego na lojalność ewangelicki.
Modlitwa
Panie Jezu Chryste, Ty, który stąpałeś po tej ziemi w towarzystwie mężczyzn i kobiet, którzy często Cię nie rozpoznawali, otwórz nasze oczy i nasze serca na Twoją ukrytą obecność w chwili obecnej naszego życia.
Dziękujemy Ci za Jana Chrzciciela, Twojego poprzednika, głos wołający na pustyni, niezłomnego świadka prawdy, męczennika prawości. Przygotował Twoje drogi, wzywając do nawrócenia, a jego przelana krew użyźniła glebę, na której Twoja Dobra Nowina zapuści korzenie. Niech nauczy nas żyć tym samym radykalnym zobowiązaniem w lojalność codziennie.
Przebacz nam, Panie, za wszystkie te chwile, gdy nie rozpoznaliśmy Twoich posłańców. Ileż razy odrzuciliśmy słowo, które nas zaniepokoiło, zamknęliśmy drzwi przed tym, którego posłałeś, osądzając według pozorów, a nie według Ducha? Ileż razy przedkładaliśmy nasze wyobrażenia o Tobie nad Twoją rzeczywistą i niepokojącą obecność?
Daj nam świeżą perspektywę, łagodne serce i uważne uszy. Niech dostrzeżemy Twoją rękę w wydarzeniach naszych dni, Twój głos w słowach otaczających nas ludzi i Twoje powołanie w okolicznościach, na które pozwalasz. Uwolnij nas od naszych sztywności, ciasnych pewników i nazbyt ludzkich oczekiwań.
Panie, ześlij nam proroków, którzy nieustannie prowadzą nas z powrotem do tego, co istotne, potępiają nasze kompromisy, budzą nas z letniości. I daj nam… łaska by ich przyjąć, nawet gdy ich słowa ranią naszą dumę, nawet gdy ich żądania kosztują nas wiele.
Modlimy się także za wszystkich, którzy dzisiaj niosą Twoje słowo w otoczeniu wrogim i obojętnym. Chrześcijanie Prześladowani ludzie, którzy cierpią to samo, co Jan i ty. Za prorocze głosy w Kościele i na świecie, które wołają o sprawiedliwość, pokój, do nawrócenia ekologicznego i społecznego. Wspieraj ich w wierności, pocieszaj w próbach i spraw, by ich świadectwo przyniosło owoce.
Przygotuj nasze serca, Panie, tak jak Jan przygotował serca swoich współczesnych. Zrównaj w nas góry pychy, wypełnij wąwozy naszej wewnętrznej pustki, wyprostuj kręte ścieżki naszej hipokryzji. Uczyń nas gotowymi na Twoje przyjście, nie tylko w czasie liturgicznych uniesień, ale w każdej chwili naszego życia.
A skoro Jan przepowiedział Tego, który będzie chrzcił Duchem i ogniem, rozpal nas tym Duchem. Niech strawi w nas to, co nie jest Twoje, niech oczyści nasze intencje, niech rozpali nasze organizacja pożytku publicznego. Spraw, abyśmy ze swej strony stali się odważnymi świadkami Twojej Ewangelii, nie o własnych siłach, ale mocą Twojej łaski.
Wreszcie, Panie, zachowaj nas w czujności. Niech nie przegapimy dnia Twojej wizyty. Niech rozpoznamy Cię, gdy przejdziesz obok, w jakiejkolwiek postaci. I niech u kresu naszego życia powiesz nam: «Wejdź do… radość »Twojego pana, sługę dobrego i wiernego, bo rozpoznałeś mnie w najmniejszym z moich braci”.»
Przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen.
Uczymy się patrzeć oczami wiary
Kończąc tę medytację nad Ewangelią Mateusza 17,10-13, nasuwa się jedno przekonanie: rozpoznanie działania Boga w historii i w naszym życiu nie jest oczywiste. Wymaga zmiany perspektywy, wykształcenia duchowej uwagi, pokora który akceptuje, że Bóg go zaskakuje, ale nigdy nie dostosowuje się w pełni do naszych scenariuszy.
Jan Chrzciciel był oczekiwanym Eliaszem, ale w sposób, którego nikt nie przewidział. Nie powrócił fizycznie z nieba w rydwanie ognistym. Nie przywrócił królestwa Izraela siłą. Głosił, chrzcił, potępiał niesprawiedliwość i umarł ścięty. Misja wykonana? W oczach świata – oczywista porażka. W oczach Boga – doskonałe przygotowanie na drogę Mesjasza.
Ten dysonans między pozorami a głęboką rzeczywistością przewija się przez całą Ewangelię. Mesjasz zwycięży, ale przez Krzyż. Królestwo jest, ale ukryte jak zaczyn w cieście. Ostatni będą pierwszymi., biedni Są błogosławieni; stracić życie znaczy je zyskać. Wszystko zostaje wywrócone, przewartościowane, przemienione przez logikę Wcielenia i Zmartwychwstanie.
Naszym zadaniem jest zatem kultywowanie tej ewangelicznej perspektywy. Przestać osądzać według pozorów, mierzalnych sukcesów i światowych kryteriów. Szukać znaków obecności Boga nie w spektakularności, ale w pokornej wierności, w dyskretnej służbie, w kosztownej prawdzie. Przyjmować proroków, których Bóg nam posyła, nawet jeśli nie noszą szat, których się spodziewaliśmy.
W praktyce przekłada się to na codzienną dostępność. Każde spotkanie, każde usłyszane słowo, każde wydarzenie może być przesłaniem od Boga do mnie. Kolega, który czyni trafną, choć niepokojącą obserwację, przyjaciel, który wzywa mnie do większej konsekwencji, fragment Biblii, który nagle rezonuje we mnie i do mnie przemawia, nieprzewidziana okoliczność, która zmusza mnie do zmiany planów: wszystko to są potencjalne punkty kontaktu z Panem. Ode mnie zależy, czy będę pielęgnował serce wystarczająco przebudzone, by to rozpoznać.
A jeśli czasem wątpimy, jeśli nie potrafimy rozróżnić, co pochodzi od Boga, a co nie, przypomnijmy sobie metodę nauczania uczniów. Nie zrozumieli wszystkiego od razu. Postępowali metodą prób i błędów, poprzez kolejne korekty, poprzez stopniowe oświecenia. Jezus cierpliwie przyjmował ich słowa, wyjaśniał i czekał, aż zrozumienie dojrzeje. Duch Święty kontynuuje w nas to dzieło wychowawcze. Życie duchowe to nie sprint, ale długa podróż, podczas której stopniowo uczymy się widzieć, słyszeć i rozpoznawać.
«Eliasz już przyszedł, a oni Go nie poznali». To zdanie brzmi zarówno jak ostrzeżenie, jak i obietnica. Ostrzeżenie: nie przegapmy tego, co istotne. Obietnica: nawet jeśli przegapiliśmy objawienia Boga w przeszłości, On nadal będzie się objawiał, mówił do nas, wzywał nas. On jest Bogiem drugiej, trzeciej i siódmej szansy. Każdy dzień to nowy dzień, by Go powitać. Każda chwila daje szansę na rozpoznanie.
Tak więc, przygotujmy drogę Panu. Prostujmy Jego ścieżki. Nie poprzez nadludzkie wysiłki ascezy, ale poprzez tę fundamentalną otwartość, tę uległość serca, która każe nam mówić: «Mów, Panie, bo sługa Twój słucha». W tym aktywnym słuchaniu i pełnej miłości czujności tkwi nasz udział w nadejściu Królestwa. Jan Chrzciciel przygotował drogę Chrystusowi w swoim czasie. Jesteśmy powołani, aby przygotować ją w naszych czasach, w naszych miejscach, naszymi własnymi środkami. To zależy od nas.
Praktyczne wskazówki: pięć działań na tydzień uważnej uwagi
Poniedziałek: Poranna cisza. Zanim sprawdzisz telefon lub wiadomości, poświęć pięć minut ciszy i zapytaj Pana: «Co chcesz mi dziś powiedzieć? Przez kogo, przez co do mnie przemówisz?». Wieczorem zanotuj, czy coś w tobie rezonuje.
Wtorek: Ponowne spojrzenie na trudną relację. Zidentyfikuj osobę, która regularnie nas dręczy lub krytykuje. Zadaj sobie szczere pytanie: «A co, jeśli Bóg zechce do mnie przemówić przez nią? Ile prawdy mogę zaakceptować w tym, co mi mówi?»
Środa: Powolne czytanie Malachiasza 3, 1-4 i 3, 23-24. Rozważ teksty źródłowe o Eliaszu, poprzedniku. Co mnie uderza? Czego oczekiwałem od Boga, co nie spełniło się zgodnie z planem, ale być może w inny sposób?
Czwartek: Powrót do porażki. Zastanawiam się nad projektem, relacją, nadzieją, która zawiodła. Z perspektywy czasu i w modlitwie, czy dostrzegam w tej porażce coś z Bożej opatrzności? W jaki sposób Bóg mógł mnie przygotować, oczyścić i pokierować mną przez to wszystko?
Piątek: Gest proroczy. Podjąć konkretny akt prawdy lub sprawiedliwości, nawet jeśli wiąże się to z kosztami. Może to oznaczać powiedzenie czegoś prawdziwego, ale trudnego, lub odmowę pójścia na kompromis. etyka W pracy poświęć czas na działalność charytatywną. Przeżyj to, czego doświadczył Jean-Baptiste, na swój własny sposób.
SOBOTA : eucharystia uważny. Jeśli to możliwe, bierz udział we Mszy Świętej, zwracając szczególną uwagę na czytania, homilię i gesty liturgiczne. Proś Pana, aby przemówił do ciebie w ten sposób. Po celebracji zanotuj, co najbardziej do ciebie przemówiło.
Niedziela: Wspólne dzielenie się. W gronie rodziny lub chrześcijańskich przyjaciół omówcie pytanie: «Jak w tym tygodniu odczuliście działanie lub przemówienie Boga do was?». Rozwijajcie wzajemnie swoją zdolność do rozeznawania.
Odniesienia
Główne źródła biblijne: Malachiasza 3, 1-4 i 3, 23-24 (obietnica Eliasza); 2 Król. 1-2 (cykl Eliasza); ; Ewangelia Mateusza 3, 1-17 i 11, 2-15 (Jan Chrzciciel); Mk 6, 14-29 (śmierć Jana); ; Łukasz 1, 5-25 i 57-80 (zapowiedź i narodziny Jana).
Ojcowie Kościoła: Jan Chryzostom, Homilie o’Ewangelia św. Mateusza, homilia 56; Augustyn, Traktat o Ewangelii Jana, traktaty 4 i 5; Orygenes, Komentarz do Ewangelii Mateusza.
Współczesna teologia: Józef Ratzinger / Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, tom 1, rozdział o Janie Chrzcicielu; Hans Urs von Balthasar, Chwała i krzyż, rozdział o kenozie; René Girard, Widzę szatana spadającego jak błyskawica, analiza mechanizmu kozła ofiarnego zastosowanego do Jana i Jezusa.
Duchowość: Karol de Foucauld, pisma o pokorze i naśladowaniu Jezusa; Teresa z Lisieux, autobiograficzne rękopisy, o małej drodze i akceptacji pozornej porażki; Jean Vanier, Wspólnota, miejsce przebaczenia i celebracji, o rozpoznaniu Boga w biedni i zmarginalizowanych.
Dokumenty magisterskie: Sobór Watykański II, Dei Verbum (Konstytucja o Objawieniu Bożym), zwłaszcza nr 2-6 o pedagogii objawienia; Evangelii Gaudium papież François, nr 169-173 o rozeznawaniu znaków czasu.


