Rozdział 15
Mt 15, 1-20. Równoległe. Mk 7, 1-23.
Mt15.1 Wtedy przyszli do Jezusa niektórzy uczeni w Piśmie i faryzeusze z Jerozolimy i rzekli do Niego: Wersety 1 i 2 wskazują na przyczynę tego nowego konfliktu. WIĘC Zgodnie z kontekstem, wydarzenie, o którym opowiada św. Mateusz, miało miejsce na równinie Genezaret, wkrótce po cudownym chodzeniu Jezusa po wodzie. Jeśli jednak porównamy pierwszą Ewangelię z czwartą, staje się bardziej prawdopodobne, że między tymi dwoma epizodami upłynął znaczny czas. Drugi epizod umiejscowimy po mowie wygłoszonej w Kafarnaum, a nawet po Paschy wspomnianej w Ewangelii św. Jana 6,2. Wiemy, że wyrażenie WIĘC W narracji św. Mateusza „często” jest ogólną formułą mającą na celu połączenie zdarzeń, między którymi nie zawsze istniał prawdziwy związek chronologiczny. Pisarze i faryzeusze, którzy przyszli z Jerozolimy. Przeciwnicy Zbawiciela przybyliby zatem specjalnie z Jerozolimy, aby zbadać Jego postępowanie, aby Go oskarżyć i potępić, gdy tylko znajdą ku temu okazję. Nie zapominajmy, że stronnictwo faryzeuszy postanowiło pozbyć się Jezusa tak szybko, jak to możliwe (por. 12,14). Członkowie sekty byli rozproszeni po całej Palestynie; ale ci w Jerozolimie mieli powszechnie uznawaną przewagę nad innymi: przewyższali ich autorytetem i statusem społecznym. Faryzeusze z Galilei, uznając swoją niezdolność do walki z Jezusem, który wielokrotnie ich pokonał i upokorzył, zwrócili się do swoich braci w stolicy: stąd ta delegacja, która teraz zbliża się do Zbawiciela, aby Go zaatakować.
Mt15.2 «Dlaczego Twoi uczniowie łamią tradycję starszych? Bo nie obmywają rąk, gdy jedzą».» – Dlaczego Twoi uczniowie… Jak w kilku podobnych okolicznościach (por. 9,14; 12,2), to właśnie postępowanie uczniów jest podkreślane przez tych przebiegłych wrogów. Naturalnie sugerują oni, że odpowiedzialność ponosi Mistrz: zatem to samego Jezusa oskarżają w ten pośredni sposób. Tradycja starszych. Tak nazywano kodeks niezliczonych przepisów dodawanych przez lekarzy do prawa i przekazywanych z pokolenia na pokolenie poprzez nauczanie ustne. Ich hebrajskie nazwy to słowa uczonych w Piśmie, czyli tradycja, prawo ustne. Tradycje zawsze odgrywały ważną rolę w religii objawionej, a nawet są niezbędne do uzupełnienia Pisma Świętego; ale Żydzi w tamtym czasie znacznie je nadużywali. W ich szkołach rozwinęło się mnóstwo tak zwanych tradycyjnych interpretacji, zyskując zaskakujące znaczenie i autorytet. Większość z nich miała charakter praktyczny; w konsekwencji nadmiernie obciążały one życie religijne, czyniąc je całkowicie zewnętrznym, kosztem prawdziwej pobożności. Wiele z nich znajduje się w Talmudzie. Św. Paweł nawiązuje do tych tradycji, pisząc do Galatów, że przed swoim nawróceniem Z zazdrosną żarliwością bronił tradycji swoich ojców., Gal 1,14. Z kilku przesadzonych lub źle zrozumianych fragmentów Pięcioksięgu wyciągnięto wniosek, że tradycje cieszą się wartością równą lub nawet większą niż prawo (por. Pwt 4,14; 17,10). Stąd świętokradcze maksymy, które obfitują w księgach rabinicznych: «Słowa starożytnych mają większą wagę niż słowa proroków. Słowa uczonych w Piśmie należy cenić bardziej niż słowa prawa» (Berachot, f. 3, 2). «Biblia jest jak woda, słowa starożytnych jak wino» (Sof 13,2; por. Rohling, der Talmudjude, A. 3; itd.). Określenie «starożytni» odnosi się do starożytnych nauczycieli, którzy ukształtowali lub przekazali tradycje (por. Hbr 11,2). Wiadomo, że w takich kwestiach starożytność ma znaczną wartość. Faryzeusze również kładą nacisk na to słowo: tradycja starożytnych. Ponieważ nie myją rąk. Wspominają teraz o konkretnym punkcie, który tak śmiało podeptali Apostołowie. Aby w pełni zrozumieć zakres oskarżenia, należy wiedzieć, że wśród ludzkich nakazów wymienionych powyżej, te dotyczące obmywania rąk miały nadzwyczajne znaczenie w oczach faryzeuszy. Wokół konkretnego przykazania w Pięcioksięgu, Kapłańskiej 16:11, zbudowano cudowny system, który według obliczeń cierpliwego uczonego talmudycznego, obejmował nie mniej niż 613 nakazów (por. M'Caul, Nethivoth Olam § 10). Kilka faktów pokaże, z jaką surowością przestrzegano tego systemu w praktyce. Rabin imieniem Eleazar, zaniedbawszy obmywanie rąk, został ekskomunikowany przez Sanhedryn, a po jego śmierci posunęli się nawet do tego, że położyli na jego trumnie duży kamień, aby pokazać, że zasłużył na karę ukamienowania; Bab. Berach. 46, 2. «Nawet jeśli ktoś ma tylko tyle wody, żeby się odświeżyć, musi zachować trochę do mycia rąk», Hilch. Berach. 6, 19. Tak więc R. Akiva, pogrążony w ciemności, więzienie Mając tylko tyle wody, by podtrzymać życie, wolał umrzeć z pragnienia, niż sprzeniewierzyć się tradycji. Według Talmudu istnieją demony, których funkcją jest wyrządzanie krzywdy każdemu, kto nie przestrzega rytualnego obmycia rąk. «Demon Szibta spoczywa na rękach mężczyzn w nocy; a jeśli ktoś dotknie ich jedzenia nieumytymi rękami, to demon spoczywa na ich jedzeniu i czyni je niebezpiecznym» – Bab. Taanith f. 20, 2. Traktat talmudyczny «O rękach» jest w całości poświęcony temu ciekawemu tematowi: omawia «ilość wody wystarczającą do tego obmycia, obmycie rąk, zanurzenie, pierwsze i drugie obmycie, rodzaj obmycia, czas, kolejność, jaką należy zachować, gdy liczba gości przekracza lub nie przekracza pięciu» itd. Zachęcano ludzi, by nie szczędzili wody, ponieważ, jak powiedział jeden z rabinów: „Kto używa dużo wody do obmycia rąk, zdobędzie wielkie bogactwo na tym świecie”. Kiedy jedzą chleb. Chleb jest używany do wszelkiego rodzaju potraw, zgodnie z tradycją hebrajską. Szczególnie przed posiłkami, a raczej przed spożyciem jakiegokolwiek pokarmu, należało umyć ręce; ale było to również wymagane w tysiącu innych okolicznościach. Z tego oskarżenia uczonych w Piśmie i faryzeuszy wynika, że Apostołowie pozwalali sobie na pewną swobodę w kwestii mycia rąk: widzieli, jak ich Mistrz czasami z tego rezygnował (por. Łk 11, 37-38), a gdy mieli ku temu powody, na przykład gdy się spieszyli, bez wahania postępowali tak jak On. Ich postępowanie zostało szybko odkryte przez faryzeuszy, którzy teraz uważają je za straszliwe przewinienie: czyż Talmud nie stwierdza, że jedzenie bez umycia rąk stanowi większy grzech niż nierząd? (por. Sota 4, 2).
Mt15.3 On im odpowiedział: «A dlaczego i wy przekraczacie przykazanie Boże waszą tradycją?” – Odpowiedział im. Na pytanie faryzeuszy Jezus początkowo udziela jedynie pośredniej odpowiedzi (ww. 3-9), zawartej w energicznej argumentacji, mającej na celu zmylenie przeciwników poprzez skonfrontowanie ich z ich własnymi czynami. Nie odnosząc się do tego, co zrobili lub czego nie zrobili Jego uczniowie, odpowiada na oskarżenie uczonych w Piśmie innym oskarżeniem. A ty ; Innymi słowy, «wy również». Oni z kolei teraz siedzą na ławie oskarżonych, ale z o wiele poważniejszego powodu. Naruszać przykazanie Boże. Apostołowie, według faryzeuszy, naruszyli ludzką tradycję. Ale notorycznie przekraczali przykazania samego Boga. Cóż za żal ze strony ludzi, którzy byli prawdziwymi obrońcami prawa Bożego! Ze względu na twoją tradycję. Tymi słowami Jezus ustanawia jawną opozycję między przykazaniami Pana a przykazaniami faryzeuszy. Obłudna sekta nie tylko łamie Torę, ale czyni to w interesie swoich tradycji. Tradycje faryzejskie są zatem niereligijne i niemoralne; a mimo to Apostołowie są oskarżani o to, że nie zawsze ich przestrzegali? Jakże dobitnie obalony jest ten zarzut! Bo Bóg tak powiedział. Zbawiciel udowadnia swoim przykładem, w wersetach 4-6, prawdziwość tego, co przed chwilą powiedział.
Mt15.4 Tak bowiem rzekł Bóg: Czcij ojca swego i matkę swoją oraz: Kto złorzeczy ojcu swemu albo matce, niech poniesie śmierć.–ZaszczyconyCzwarte przykazanie, łączące przykazania z drugiej tablicy z przykazaniami z pierwszej, ma fundamentalne znaczenie wśród przykazań Bożych: dlatego Jezus wybiera je spośród wszystkich innych, aby przeciwstawić się faryzeuszom. Cytuje dwa słowa Boga, które je formułują. Pierwsze pochodzi z tekstu samego Dekalogu. Wyjścia 2012; obejmuje wszystkie obowiązki dzieci wobec rodziców, a w konsekwencji pomaganie im w zaspokajaniu doczesnych potrzeb, gdyż czasownik „czcić” z pewnością ma takie znaczenie w Piśmie Świętym (por. 1 Tm 5, 3. 17). „Cześć w Piśmie Świętym przejawia się nie tyle w pozdrowieniach i pozycjach, co w jałmużnie i ofiarowaniu darów” – pisze św. Hieronim: Ten, który będzie przeklinałDrugi cytat pochodzi z Exodus, 21, 17, zawiera argument „tym bardziej”; bo jeśli jedno winne słowo wypowiedziane przez niegodziwego syna przeciwko jego rodzicom skutkuje wyrokiem śmierci, jak będzie wyglądało całkowite porzucenie ich w ich potrzebach? – Ukarany śmiercią, z hebrajskiego: «aby umarł, będąc zabitym». Mieszkańcy Wschodu często powtarzają czasownik w ten sposób, aby wzmocnić tę ideę.
Mt15.5 A wy mówicie: „Kto by powiedział ojcu lub matce: «Wszystko, co mógłbym wam dać, to wam dałem»”, – Ale ty, w przeciwieństwie do «Bóg rzekł» w wersecie 3. Ktokolwiek powiedział.... Orygenes przyznał, że nigdy nie zrozumiałby tego fragmentu, gdyby nie wyjaśnił mu go Żyd. Znajomość ówczesnych hebrajskich zwyczajów jest wręcz niezbędna do wyjaśnienia następującej formuły, wypowiadanej przez niewiernych synów, którzy chcieli uchylić się od obowiązku pomagania rodzicom. Jakakolwiek darowizna, itd. Zamiast słowa «dar» w Ewangelii Marka 7:11 użyto technicznego terminu «korban» (od „przystępować”, „składać w ofierze”), który oznaczał nie tylko jakikolwiek dar, ale ofiarę religijną składaną Bogu lub świątyni. Po wypowiedzeniu tego prostego słowa Corban Niezależnie od tego, czy była to własność, suma pieniędzy, czy jakikolwiek inny przedmiot, rzeczy te były w ten sposób nieodwołalnie poświęcone Bogu. Por. Józef Flawiusz, Przeciwko uczniom 1:22. Istniał swoisty zakaz ich przekazywania osobom innym niż odbiorcy. Skorzystasz. Będziecie mieli udział w łaskach i błogosławieństwach, które moja ofiara przyniesie całej naszej rodzinie; uważajcie się zatem za usatysfakcjonowanych, bo teraz nie mogę was uwolnić. Zdanie pozostaje zawieszone na końcu wersetu, jakby Jezus nie chciał wypowiedzieć barbarzyńskiego stanu dozwolonego przez faryzejskie zasady: «do niczego nie będzie zobowiązany». Ktokolwiek powiedział ojcu lub matce: «Cokolwiek ofiaruję Panu, wyjdzie wam to na dobre», wypełnił swoje zobowiązania wobec nich i nie będzie zobowiązany do udzielenia im pomocy. Wszystkie moje dobra, którymi mógłbym wam pomóc, należą do Korbana; obiecałem je Bogu, więc nie mogę nic dla was uczynić (por. św. Jan Chryzostom, Hom. 51 w Ewangelii Mateusza). Wydaje się, że taka interpretacja jest wymagana przez hebrajską formułę ślubowania Korbana. Ponieważ zostało ono opatrznościowo zachowane w Talmudzie, gdzie często się pojawia, to właśnie Korban, mówili ludzie; ofiarowuje się Bogu to, czym mógłbym się wam przydać. Albo jeszcze: Niech będzie Korban…, gdyż dopuszczalne jest również tłumaczenie optatywne; wręcz dramatyzuje ono sytuację, ukazując nam barbarzyńskiego syna, który w chwili, gdy jego potrzebujący rodzice błagają o pomoc, woła, by uciec od ich natarczywych próśb: «Korban». „Kiedy rodzice zrozumieli, że rzeczy zostały poświęcone Bogu, zamiast narazić się na miano świętokradztwa, odrzucili je bez wahania, woląc pozostać w ubóstwie” – pisał św. Hieronim. Słowo to wywołało magiczny efekt, gdyż pozwoliło bezdusznemu dziecku egoistycznie cieszyć się wszystkimi dobrami pod pretekstem, że poświęciwszy je Bogu, nie może już ich zbywać. Według Wulgaty słowa będzie dla ciebie korzystne To znaczy: Oddałem Bogu wszystko, co posiadam, ale ty odniesiesz z tego duchową korzyść. (Komentarz Filliona z 1903 r.). «Nikt nie kwestionuje, że ten, kto tak mówi, oddaje swoje dobra na cele święte. Lecz zgodnie z nauką uczonych w Piśmie, nie zobowiązał się do ich poświęcenia. Zobowiązałby się jedynie do pomocy swoimi środkami osobie, do której te rzeczy powiedział». Tak więc nie tylko synowie nienaturalni, ale także nieuczciwi dłużnicy uciekali się do tak wygodnego sposobu uchylania się od najświętszych zobowiązań: Żyd, który zinterpretował ten fragment dla Orygenesa, szczerze wyznał mu haniebne korzyści, jakie jego rodacy potrafili czerpać z Korbanu.
Mt15.6 Nie musi czcić ojca ani matki w żaden inny sposób. W ten sposób unieważniacie przykazanie Boże swoją tradycją. – Nie trzeba honorować, To znaczy, aby pomóc swoim rodzicom, pod pretekstem, że poświęci Panu wszystkie swoje nadwyżki. «Mówicie: Ktokolwiek powie ojcu lub matce: »Korban«, wszystko, co mógłbym dla was zrobić, nie jest zobowiązany czcić ojca lub matki». Przykłady takiego synowskiego okrucieństwa nie są bynajmniej urojone, co łatwo zauważyć w Talmudzie, Traktacie Nedarim, 5:6; 8.1. Przypadek ten został przewidziany przez rabinów, którzy rozstrzygnęli go w sposób wskazany przez Naszego Pana. «Człowiek jest związany Korbanem», odpowiedzieli bez litości. Prawdą jest, że kilku z nich, zwłaszcza rabin Eliezer, otwarcie protestowało przeciwko decyzjom większości i stawiało synowskie zobowiązania ponad Korbanem lub jakimkolwiek innym podobnym ślubowaniem; ale ich pojedyncze głosy nie miały autorytetu. Por. Wettstein, Schoettgen, hl. Prawdą jest również, że pisma talmudyczne zawierają piękne zalecenia dotyczące synowskiej czci, takie jak te: «Syn ma obowiązek karmić ojca, dawać mu pić, ubierać go, dawać mu dach nad głową, zabierać go tu i tam, myć mu twarz, ręce i stopy» – Tosafta w Kiddusch, rozdz. 1; „Syn ma obowiązek karmić ojca, a nawet żebrać dla niego” – Kidd. f. 61, 2, 3; ale te nakazy zostały sprowadzone do stanu fałszu przez straszliwą tradycję, którą Jezus tak gwałtownie potępia. Zbawiciel ma zatem rację, dodając: Anulowałeś…Nie mówi już, jak poprzednio, w wersecie 3: Przekraczasz, gwałcisz; lecz, co jest znacznie silniejsze: Zniszczyłeś, unieważniłeś. Przykład, który właśnie przytoczył, pozwolił mu wyciągnąć ten nowy wniosek. Czyż nie unicestwili oni, poprzez swoją tradycję, czwartego przykazania Bożego? Można by udowodnić, że to samo dotyczyło kilku innych, najpoważniejszych przykazań. Twoja tradycja. Faryzeusze przedstawili «tradycję starszych»: Jezus udaje, że powtarza, iż jest to ich tradycja, por. w. 3; nie ma ona zatem chwalebnej przeszłości ani boskiego pochodzenia, jakie chcieliby jej przypisać tym imponującym tytułem.
Mt15.7 Obłudnicy, Izajasz miał rację, gdy prorokował o was: – Zgodnie z oczekiwaniami, Jezus Chrystus potwierdza swoje rozumowanie autorytetem Pisma Świętego, ww. 7-9. Najpierw rzuca na faryzeuszy z pewnością oburzający, ale zasłużony epitet hipokrytów. Czyż obalając Prawo Boże, nie udawali, że są jego najgorliwszymi stróżami? Przepowiedział poprawnie Tutaj, jak wszędzie indziej, czasownik «prorokować» pojmujemy w ścisłym znaczeniu. Niewątpliwie, pisząc słowa cytowane przez Jezusa, Izajasz 29,13 miał jedynie na celu scharakteryzowanie stanu religijnego Jego współczesnych i niedoskonałości ich relacji z Bogiem; ale cechy Jego opisu odnosiły się również, zgodnie z zamysłem Ducha Świętego, do czasów Mesjasza, które miały ujrzeć ich wypełnienie po raz drugi i pełniejszy. Zatem typowo niedoskonałe wypełnienie nastąpiło w czasach Proroka, a rzeczywiste, doskonałe wypełnienie nastąpiło w czasach Chrystusa. Jest bowiem pewne, zgodnie z bardzo trafną myślą Grocjusza, że «proroctwo może się spełnić wielokrotnie, tak że jest stosowne zarówno do tego czasu, jak i do czasu odległego, nie tylko ze względu na swój skutek, ale także ze względu na boskie znaczenie słów». Nie możemy zatem dopuścić tu jedynie zwykłej akomodacji. Jezus bardzo wyraźnie stwierdza, że przepowiednia Izajasza dotyczyła samych faryzeuszy., z ciebie… «Izajasz przepowiedział zepsucie tego ludu na długo przedtem. Już dawno temu bowiem wypowiedział Żydom ten sam zarzut, który Jezus Chrystus wygłasza im tutaj: «Gwałcicie przykazania Boże» – mówi im Jezus Chrystus. «Okazują mi cześć na próżno» – powiedział Prorok. »Przestrzegacie« – mówi Jezus Chrystus – »swoich własnych zasad, przedkładając je nad prawa Boże. Publikujecie« – mówi Prorok – »ludzkie zasady i nakazy«” – św. Jan Chryzostom, Homilie 51 w Ewangelii Mateusza.
Mt15.8 «Ten lud czci mnie wargami, lecz serce jego jest daleko ode mnie”. – Ci ludzie, Hebrajczyków. Bóg zwykle mówił: Mój lud, ale ten lud jest taki, że już Go nie chce, że w pewien sposób się Go wypiera: dlatego mówi o nich jako o narodzie obcym. – Oddaje mi cześć swoimi ustami Kult ust to kult czysto zewnętrzny, pozbawiony jakiegokolwiek podstawowego czy intymnego znaczenia, którego jedynym celem jest wypełnianie zwykłych formalności, mniej lub bardziej wiernie, publicznie. Ale jego serce..Temu kultowi, który uważa za zniewagę, Bóg przeciwstawia religię serca, która jest jedyną prawdziwą, jedyną doskonałą, jedyną godną Boga i człowieka.
Ten, kto oddaje siebie, oddaje wszystko; ;
Ten, kto powstrzymuje swe serce, niczego nie daje.
Współcześni Jezusowi, podobnie jak Izajasz, pomimo długich modlitw, licznych ofiar i niekończących się praktyk religijnych, byli w rzeczywistości bardzo dalecy od Pana, ponieważ ludzkie przykazania i ludzkie doktryny nigdy nie wykraczają poza stopy i ręce, podczas gdy Bóg pragnie serca swego ludu.
Mt15.9 »Na próżno mnie czczą, dając nakazy, które są jedynie nakazami ludzkimi”.» – Bezsensowny kult. Ena próżno, bez zysku, WIĘC bezużyteczny. Służą mi zupełnie na próżno: ich kult jest pusty i bezwartościowy, zepsuty u źródła, a cały ich wysiłek idzie na marne. Kilku egzegetów (Arnoldi i inni) tłumaczy to jednak jako «bez powodu»: nie mają żadnego powodu, by mi służyć, skoro niczego takiego od nich nie żądałem. Ta interpretacja jest jednak mniej naturalna niż pierwsza. Nauczyciel doktryn. Teologia żydowska, jak już wystarczająco wskazaliśmy, została wówczas sprowadzona do zbioru licznych ludzkich nakazów. Rabin taki a taki powiedział to, rabin taki a taki powiedział tamto: oto jej wierne streszczenie, którego szczegóły wypełniają obszerne tomy Talmudu. Sam dogmat, że tak powiem, został przekształcony w moralność w rękach kazuistów, którzy byli wówczas wielkimi mistrzami w Izraelu.
Mt15.10 Potem przybliżył tłum i rzekł do nich: Słuchajcie i chciejcie zrozumieć. – Przybliżywszy się…Jezus nagle zakończył rozmowę z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie. Udowodnił im, że się mylą, zawstydził ich pychę i nauczył ich prawdziwej drogi do podobania się Bogu; to wystarczyło. Nie miał już nic do powiedzenia tym niepoprawnym i nieuczciwym adwersarzom. Zwrócił się jednak życzliwie do otaczających go ludzi, którzy z szacunku dla swoich nauczycieli zachowali pewien dystans podczas dyskusji. Chciał przestrzec tłum przed faryzejskimi teoriami, rzucić światło na kwestię o wyjątkowej doniosłości, którą ówcześni teologowie zaciemnili, a nawet całkowicie wypaczyli, ponieważ zamiast prawdziwej świętości nauczali teraz jedynie nominalnej, zewnętrznej doskonałości. Słuchaj i zrozum. Zbawiciel przyciąga w ten sposób uwagę szerokiej publiczności, gdyż to, co zamierza powiedzieć, jest zarówno ważne, jak i trudne do zrozumienia.
Mt15.11 Nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, ale to, co z ust wychodzi. To właśnie kala człowieka.» – To nie to, co wchodzi…Czysto prawnej nieczystości Jezus przeciwstawia wielką zasadę prawdziwego skażenia, skażenia dusz, wskazując, co kala człowieka, a co nie. Zaczyna od aspektu negatywnego. Mówi, że nie to, co wchodzi do ust, może uczynić człowieka nieczystym; następnie, przechodząc do aspektu pozytywnego, dodaje: To, co wychodzi z ust, może kalać człowieka. Przez tę śmiałą antytezę Jezus trafia natychmiast w sedno pytania, które było przedmiotem wcześniejszej kontrowersji. Twoi uczniowie, Panie, jedzą bez uprzedniego umycia rąk; czyniąc to, zarażają się nieczystością. Cóż to za różnica? – odpowiada Zbawiciel – skoro nieczystość pochodzi z wnętrza, a nie z zewnątrz. Warto tu zwrócić uwagę na dwie rzeczy. 1. Słowo usta jest rozumiane w podwójnym sensie, ponieważ oznacza najpierw usta, o ile przyjmują i przygotowują pokarm dla żołądka; następnie usta, o ile wypowiadają myśli przekazywane im przez serce. Są to zatem, jeśli można tak powiedzieć, usta fizyczne i usta moralne. Zrozumiałe jest, że tylko te ostatnie mogą mieć wpływ na moralność ludzkich czynów. – To rozróżnienie ustanowione przez Jezusa przypomina nam piękne powiedzenie Żyda Filona: «Usta» – mówi – „przez które, według Platona, rzeczy śmiertelne wchodzą, a nieśmiertelne odchodzą. Albowiem przez usta wchodzi pokarm i napój, ale przez usta odchodzą słowa, nieśmiertelne prawa nieśmiertelnej duszy, którymi kieruje się życie rozumu”, Opif. Mundi, 1, 29. – 2° Czasownik gleba należy rozumieć wyłącznie jako duchowe i wewnętrzne zbezczeszczenie, którego nigdy nie mogłoby wywołać jedzenie, nawet gdyby zostało ono podane do ust nieumytymi rękami. W istocie, samo w sobie i niezależnie od okoliczności nieposłuszeństwa wobec praw boskich, nieumiarkowania itp., jedzenie jest dla człowieka rzeczą całkowicie obojętną: nie może go ani uświęcić, ani uczynić nieczystym. Nie dotyczy to również złych słów, które, gdy wydostają się z serca, niczym skarbiec pełen brudu (por. 23,35), głęboko kalają tego, kto je wypowiada. Myśl ta, sprowadzona do najprostszego wyrazu, mogłaby zostać wyrażona w ten sposób: To w człowieku właściwie mówiąc, w człowieku wewnętrznym powinniśmy szukać przyczyny świętości lub złości. – Nie trzeba dodawać, że słowa co wychodzi z ust nie powinno być brane absolutnie, ale metaforycznie, aby przedstawić złe słowa, które uciekają z serca przez usta. – Czasami zadawano pytanie, czy mówiąc w taki sposób, Jezus nie zniósł po prostu wszystkich praw Mojżeszowych dotyczących czystości i nieczystości, i kilku egzegetów uważało, że mogą odpowiedzieć twierdząco; ale uważamy, że jest to przesada. Bardziej trafne jest stwierdzenie, że Jezus Chrystus jedynie przygotowywał drogę do przyszłego zniesienia, a raczej kolejnej transformacji Prawa. Gwarancją naszego twierdzenia jest nie tylko istnienie ceremonialnych przepisów na dość zaawansowanym etapie apostolskiego przepowiadania, por. Dzieje Apostolskie 15, w. 20, w. 29, ale także te same terminy, których używał nasz Pan Jezus Chrystus. Nie mówi On: Żaden pokarm nie kala, lecz: To, co wchodzi do ust; jakby obawiał się, że posunie się za daleko (por. św. Jan Chryzostom, Hom. 51). „Chrystus zatem nie wypowiada się tu przeciwko prawu, które ustanawiało rozróżnienie między pokarmami. Czas bowiem jeszcze nie nadszedł. Czyni to jednak pośrednio. Nauczając, że nic nie jest nieczyste z natury, sprzeciwił się poglądom faryzeuszy i w ten sposób zasugerował, że to prawo nie jest niezmienne” – Grocjusz.
Mt15.12 Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Czy wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy to usłyszeli?» – Przychodząc do niego. Jezus po prostu kieruje to głębokie przesłanie do ludzi, pozostawiając każdemu z osobna interpretację i zastosowanie w swoim postępowaniu. Następnie wchodzi do domu ze swoimi uczniami (por. Mk 7,17) i kontynuuje rozmowę z nimi sam na sam, w małej grupie. Apostołowie mają dwa pytania do swojego Mistrza: jedno dotyczy Go bezpośrednio i to właśnie jemu delikatnie nadają priorytet; drugie, którym kończą, dotyczy ich osobiście. Czy wiesz? Nie mają wątpliwości, że on już wie, co mają mu powiedzieć, gdyż często zauważają, że zna on najbardziej ukryte rzeczy; niemniej jednak czują się zobowiązani, by go ostrzec, gdyż wierzą, że leży to w jego najlepszym interesie. Po usłyszeniu tego słowa Słowa z wersetu 11, które Jezus właśnie skierował do ludu, a które faryzeusze, którzy pozostali w pobliżu, usłyszeli i zrozumieli. Według niektórych autorów «te słowa» odnosiłyby się do wersetów 2-9: jest to jednak mało prawdopodobne, ponieważ faryzeusze nie mogli być zaskoczeni ani zgorszeni tym, co Zbawiciel powiedział im bezpośrednio, choć prawdopodobnie ich to zraniło. Są oburzeni ; Ujawnili swój stan zgorszenia poprzez gesty, szemrania, całe swoje zachowanie, i tak właśnie Apostołowie się o tym dowiedzieli. Zgorszenie wrogów Jezusa polegało na ich przekonaniu, że w Jego słowach dostrzegają odwrócenie Prawa, a przynajmniej niebezpieczny spirytualizm. Ponieważ Nasz Pan nie powiedział absolutnie nic, co mogłoby być przedmiotem najmniejszego zgorszenia, stąd epitet Faryzeusz scharakteryzować «zgorszenie otrzymane, lecz nie dane». Faryzeusze natomiast szukali zgorszenia, a kto szuka, z łatwością je znajduje. – Ostrzegając w ten sposób swego Mistrza, uczniowie z pewnością wykazują naturalną, ludzką gorliwość, skoro zdają się obawiać, że Jezus mógł postąpić nierozważnie i zaopatrzyć swoich przeciwników w broń przeciwko Niemu.
Mt15.13 On odpowiedział: «Każda roślina, której nie zasadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana”. – Odpowiedział. Zbawiciel uspokaja swoich Apostołów za pomocą dwóch bardzo sugestywnych obrazów, jednego zaczerpniętego ze świata roślin, drugiego z życia ludzkiego, z których wynika, że nie ma się czego obawiać ze strony faryzeuszy, ponieważ są oni przeznaczeni na nieuchronną zagładę. Kwestionowano, czy to określenie odnosi się osobiście do faryzeuszy, czy do ich doktryn, a egzegeci nie omieszkali się w tej kwestii spierać, pomimo jej niewielkiego znaczenia. W rzeczywistości jest to tylko kwestia słów. Wydaje nam się, że Jezus nie miał najmniejszego zamiaru oddzielania ludzi od ich doktryn, ponieważ to ich stowarzyszenie utworzyło partię faryzeuszy. Sadzenie zatem reprezentuje zarówno sektę, jak i jej system. Jest to obraz całkowicie biblijny (por. Psalm 1; Izajasz 5,7; 60,21 itd.). Nie zasadziłem… Wśród roślin w ogrodzie, niektóre są sadzone przez samego ogrodnika; inne rosną same z siebie i te są przeważnie złe, albo przynajmniej zagracają i utrudniają rozwój tych pierwszych: staranny ogrodnik szybko je wyrywa. Podobnie, wśród roślin duchowych, które rosną w ogrodzie dusz, niektóre są dobre, z miłością pielęgnowane ręką Ojca Niebieskiego; niektóre są złe, które On wyrywa, a faryzeusze będą wśród nich. Poprzednik, zwracając się do tych samych ludzi, porównał ich już do jałowych drzew, u których stóp leży siekiera gotowa do ich ścięcia (por. 3,10). Z drugiej strony, św. Ignacy Męczennik, pisząc do chrześcijan z Tralles, ok. 9, zwrócił się do nich z następującym napomnieniem, które zawiera wyraźną aluzję do naszego wersetu: «Uciekajcie od złych szczepów (heretyków); ich owoce przynoszą śmierć, a kto je spożywa, zginie. Nie jest to bowiem szczepienie Ojca».
Mt15.14 Zostawcie ich. To są ślepcy, którzy prowadzą ślepych. A jeśli ślepy prowadzi ślepego, obaj wpadną w dół.» – Zostaw ich…Nie ma powodu do obaw o faryzeuszy. Czego się bać ludzi podobnych do chwastów, które wkrótce zostaną wyrwane? Czego się bać biednych ślepców, którzy rzucają się do rowu i marnie giną? To drugi obraz, który nie wymaga komentarza. W gruncie rzeczy wyraża on tę samą ideę co pierwszy; dodaje jednak do obrazu ważny szczegół, ponieważ ukazuje nam tych, którzy masowo pójdą na zagładę za to, że nierozważnie powierzyli się przewrotnym przewodnikom. Oni są ślepi Z punktu widzenia duchowego i w odniesieniu do spraw boskich pokazali to aż nazbyt wyraźnie. Kto prowadzi niewidomych. Ocena, jaką właśnie postawiono faryzeuszom – że są ślepi – była daleka od dobrej; ta jest jeszcze gorsza. W istocie, jeśli bycie ślepym jest ogromnym nieszczęściem, zwłaszcza w sensie moralnym, to o wiele większym jest nieszczęście być ślepym, gdy ktoś z obowiązku, z funkcji, ma przewodzić innym ludziom: cóż można powiedzieć o obecnym przypadku, w którym zarówno przewodnicy, jak i ludzie, których należało prowadzić, zostali w podobny sposób pozbawieni wzroku? Jeśli jest niewidomy..Jezus w kilku słowach opisuje tragiczny, nieunikniony skutek takiego stanu rzeczy. Kiedy niewidomy jest na tyle lekkomyślny, by chcieć prowadzić innego niewidomego; kiedy niewidomy jest na tyle głupi, by przyjąć przewodnictwo od jednego ze swoich współbraci, ostateczną katastrofę łatwo przewidzieć. Oboje upadną. Taki będzie los tych, którzy podążają za faryzeuszami. – Druga połowa wersetu ma charakter przysłowiowy. Podobne wyrażenia można znaleźć w literaturze klasycznej, na przykład: «To tak, jakby ślepiec wskazywał drogę», Horacy; itd.
Mt15.15 Wtedy Piotr odezwał się i rzekł do Niego: «Wyjaśnij nam tę przypowieść».» – Pierre, mówiąc. Zadowoleni z tego punktu, Apostołowie zadali Jezusowi drugie pytanie; uczynili to za pośrednictwem św. Piotra, swojego zwykłego pośrednika. Por. Mk 7,17. O szczególnym użyciu czasownika mówić, Zobacz 9, 25 i komentarz. Wyjaśnij nam to, Zobacz 8, 3. – Ta przypowieść. Święty Piotr posługuje się tutaj słowem przypowieść w szerokim i ogólnym znaczeniu hebrajskim, aby zgodnie z bardzo dokładną interpretacją Eutymiusza określić zagadkowe powiedzenie, rodzaj aforyzmu, jak dowodzi odpowiedź w wersecie 11; dwa obrazy, które Jezus niedawno przedstawił swoim Apostołom, w wersetach 13 i 14, były same w sobie jasne i nie wymagały wyjaśnienia.
Mt15.16 Jezus odpowiedział: «Czy i wy wciąż jesteście niepojęci?» – Jezus odpowiedział. Słysząc tę prośbę, Jezus wydał okrzyk zdziwienia. Czy nadal jesteś?. Nawet ty, który powinieneś rozumieć lepiej niż ktokolwiek inny. Mimo to. Po wszystkich wyjaśnieniach, których ci już udzieliłem, po tylu dniach, które spędziłeś ze mną. Bez inteligencji. Ta powolność duchowego rozumowania ze strony Jego najbliższych uczniów głęboko zasmuciła Boskiego Mistrza. Jednakże z właściwą sobie życzliwością udzielił żądanej interpretacji, stosując jednocześnie śmiałą prostotę, dzięki której jego język był równie jasny, co ekspresywny.
Mt15.17 Czy nie rozumiesz, że wszystko, co trafia do ust, trafia do żołądka i zostaje wydalone do tajemnego miejsca? – Wszystko co wchodzi… Jezus wyjaśnia pierwszą połowę wersetu 11, opisując, co dzieje się z pokarmem po przejściu z ust do żołądka. Po wchłonięciu składników odżywczych, co pozostaje? trafia do żołądka, «bez wnikania w jego serce» – dodaje św. Marek 7,19; następnie jest wyrzucane. Jak zatem człowiek mógłby zostać zbezczeszczony przez przedmioty, które nie mają z nim nic wspólnego, które nie są częścią jego bytu moralnego? Jak widzimy, w zjawisku trawienia Zbawiciel rozważa jedynie aspekt najbardziej sprzyjający jego tezie, nie odnosząc się do pozostałych kwestii. Co więcej, składniki odżywcze wchłaniane przez człowieka same pozostają obce jego bytowi duchowemu i moralnemu: oddziałują jedynie na jego ciało fizyczne. Porównanie pozostaje zatem trafne pod każdym względem.
Mt15.18 Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to właśnie kala człowieka. – W tym i następnym wersecie wyjaśniona jest po kolei druga połowa wersetu 11. Ale co z tego wyjdzie. Zauważ, że Jezus nie powiedział «wszystko, co wychodzi», ponieważ nie wszystko, co wypowiadają usta, czyni człowieka nieczystym: tylko złe rzeczy przynoszą tak katastrofalne skutki. To płynie z serca. Z serca rodzą się wielkie myśli; z serca rodzą się również myśli niecne, a kiedy te myśli wypływają na nasze usta, to nie usta należy chwalić ani potępiać, lecz wewnętrzny ogień, który je ożywił. Skoro serce jest esencją człowieka według psychologii biblijnej, łatwo zrozumieć, że zło, które z niego pochodzi, rzeczywiście profanuje i degraduje jego życie moralne.
Mt15.19 Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, nierząd, kradzieże, fałszywe świadectwa, obelżywa mowa. – Ponieważ pochodzi z serca. Smutna lista, która stanowi rozwinięcie pierwszej części poprzedniego wersetu: «które… przychodzą». W tym wyliczeniu początkowo zaskakuje odnalezienie konkretnych czynów, podczas gdy argumentacja Jezusa zdaje się wymagać wzmianki o słowach; ale, jak mówi Maldonat: Mówi, że nie tylko słowa pochodzą z ust, choć to one wychodzą z nich najbardziej, ale nawet uczynki i wszelkie działania. Wszystkie bowiem uczynki najpierw rodzą się w sercu. Mogą wyjść tylko z ust, co jest jedyną drogą wyjścia z serca. A ponieważ wszystko respektuje sposób, w jaki zostaliśmy stworzeni w sposób naturalny, mianowicie, że wszystko, co czynimy, musi być poczęte w duszy, następnie wypowiedziane ustami, i w ten sposób docieramy do celu. W ten sposób uczynki rodzą się z ust poprzez słowa», Comm. in Mth., 15, 18. Dlatego czytamy tu nazwy zabójstwa, cudzołóstwa, nierządu i kradzieży.
Mt15.20 »To właśnie kala człowieka. Jedzenie bez umycia rąk nie kala człowieka”.» – Cała argumentacja Zbawiciela opiera się na różnicy między żołądkiem a sercem. Te dwa narządy są ośrodkami życia; ale podczas gdy pierwszy funkcjonuje niezależnie od człowieka, drugi jest siedliskiem jego woli, jego wolności. Moralność naszych czynów zależy zatem od serca i tylko od serca. Dlatego nasz Pan, wracając do punktu wyjścia i do pytania zadanego Mu przez uczonych w Piśmie (w. 2), kończy słowami: Jedzenie bez mycia…Jeśli ktoś zaniedba obmycie rąk przed jedzeniem, może rzeczywiście zanieczyścić spożywany pokarm; ale ponieważ ten pokarm nie może uczynić człowieka prawdziwie nieczystym, jak dowiedziono powyżej, w wersecie 17, wynika z tego, że obmycia tak ściśle nakazane przez faryzeuszy są jedynie zupełnie nieistotnym obrzędem. Apostołowie mogli je zaniedbać, nie popełniając żadnego grzechu.
Ewangelia Mateusza 15:21-28. Uzdrowienie córki kobiety kananejskiej. Równolegle do Ewangelii Marka 7:24-30.
Mt15.21 Jezus opuścił to miejsce i udał się w stronę Tyru i Sydonu. – Wychodząc stamtąd ; To znaczy z miejsca, w którym znajdował się w czasie opisanego właśnie epizodu. Ostatnia notatka topograficzna w Ewangelii Mateusza 14,34 ukazywała nam Zbawiciela na równinie Genezaret; ale wyjaśniwszy pierwszy werset rozdziału 15, powiedzieliśmy, że Jezus udał się już do Kafarnaum. Wycofał się. Wydaje się, że słowo to zostało celowo wybrane, aby wskazać, że nowe posunięcie naszego Pana było w rzeczywistości roztropnym wycofaniem się, mającym na celu odwrócenie na jakiś czas uwagi rozgniewanych faryzeuszy (por. 14,13). Po stronie Tyru i SydonuTe dwa miasta, często występujące razem w księgach Starego i Nowego Testamentu, reprezentują tutaj całą Fenicję, której kolejno były stolicą. Ich terytorium było częścią rzymskiej prowincji Syria Między nimi a Palestyną istniały zatem wówczas jedynie granice moralne, wyznaczone przez różnice religijne i obyczajowe. Czy Jezus Chrystus podczas swojej podróży rzeczywiście dotarł do krainy starożytnej Fenicji, czy też jedynie zbliżył się do niej, nie wkraczając do niej? Kwestia ta jest przedmiotem gorących dyskusji wśród ewangelistów. Niektórzy prowadzą Zbawiciela „do granic Palestyny i do bram Tyru i Sydonu” (Kuinoel; por. Vatable, Grotius itd.); inni, idąc za św. Janem Chryzostomem i Teofilaktem, twierdzą, że Jezus przekroczył granice żydowskie. Święty Marek zdaje się zbyt jasno potwierdzać przejście Naszego Pana przez ziemie fenickie (por. św. Mk 7, 31), abyśmy mogli choć trochę wahać się z przyjęciem tego poglądu. Zbawiciel, wyruszając znad brzegów jeziora, skierował się na północny zachód, przekroczył góry Galilei i po kilku dniach marszu dotarł na terytorium pogańskie. Niewątpliwie, przed śmiercią zabronił swoim uczniom udawać się do krain zamieszkanych przez pogan (por. 10,5); zauważmy jednak wyraźnie, że On sam nie udał się tam, aby sprawować świętą posługę. Wycofał się tam na pewien czas, podobnie jak prorok Eliasz, prześladowany w swojej ojczyźnie. „Nawet jeśli Jezus nie udał się do tych pogańskich miast, aby głosić im Ewangelię, to jednak chciał dać im jej przedsmak, ponieważ zbliżał się czas, gdy po odrzuceniu przez Żydów zwróci się do pogan” (o. Luc. Comm. in HL).
Mt15.22 A oto kobieta Kananejka wyszła z owej krainy i wołała donośnym głosem: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha».» – I tak to wygląda. podkreśla nieoczekiwany charakter zdarzenia. Kobieta kananejska. Starożytna tradycja nazywa ją Justą; jej córka miała mieć na imię Berenika. Por. Hom. Clement 2, 19. Według św. Mateusza była Kananejką; św. Marek 7, 26 podaje, że była Syrofenicjanką. Oba przekazy są jednak prawdziwe, ponieważ Żydzi nazywali Fenicjan Kananejczykami, ponieważ rzeczywiście byli oni kananejskiego pochodzenia. Pierwszy ewangelista użył zatem określenia ogólnego, a drugi – szczegółowego. z tego kraju. Kobieta ta w jakiś sposób dowiedziała się o przybyciu Jezusa Chrystusa i zanim jeszcze postawił stopę na terytorium Fenicjan, pospieszyła mu na spotkanie, aby uzyskać upragnioną łaskę. Mieszkała zatem bardzo blisko granicy żydowskiej. Ta informacja od Ewangelisty zdaje się sugerować, że cud dokonał się na ziemi galilejskiej, zanim Jezus wkroczył do Fenicji. Zlituj się nade mną Nie chodzi jednak o osobisty przywilej, lecz raczej o to, że «pobożna matka przyjęła nieszczęście córki za swoje» – Bengel. Syn Dawida. Mieszkając w pobliżu Żydów, Kananejka słyszała o ich szczególnych wierzeniach i religijnych nadziejach, których nie ukrywali. Wiedziała, że oczekują Mesjasza, syna wielkiego króla Dawida, przyjaciela i sprzymierzeńca Hirama Fenicjanina; dowiedziała się również, że znaczna liczba jej rodaków uważała Jezusa za obiecanego Wyzwoliciela. Dlatego nazwała Go «Synem Dawida», mimo że była poganką. W Ewangelii Marka 3,8 i Łukasza 6,17 wspomniano wcześniej, że sława Naszego Pana dotarła aż do okolic Tyru i Sydonu i że ludzie przybywali z tych odległych krain, szukając u Niego łask. Okrutnie dręczony Biedna matka jest przykładem tej żałosnej sytuacji: jej córka strasznie cierpiała. Przez demona ; Wskazuje to również na naturę zła, które polegało na opętaniu. Sami poganie wierzyli w demony i ludzi opętanych przez demony; dlatego nie ma potrzeby odwoływania się do przynależności Kananejki do judaizmu jako prozelitki, aby wyjaśnić jej twierdzenie.
Mt15.23 Jezus nie odpowiedział jej ani słowa. Wtedy podeszli do Niego Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo wciąż woła za nami».» – Jezus mu nie odpowiedział.…Jezus poddał błagającą surowej próbie. On, tak dobry, tak współczujący, który zazwyczaj wychodził naprzeciw nieszczęśnikom, którzy przynajmniej zawsze wysłuchiwali ich próśb. A jednak nie zwrócił się nawet do Kananejki. «Jakże to było nowe i zaskakujące! Przyjmuje niewdzięcznych Żydów i nie odrzuca tych, którzy próbują Go kusić. Lecz tej, która biegnie do Niego, która modli się i prosi, która okazuje pobożność, nie znając Prawa i Proroków, nie raczy nawet dać odpowiedzi» – św. Jan Chryzostom, Hom. 52. «Słowo nie ma słów» – mówi również święty Doktor – „źródło jest zapieczętowane, medycyna odmawia swoich lekarstw”. Lecz On chce dać tej kobiecie możliwość okazania całej swojej wiary. Jego uczniowie podeszli do Niego. Sami uczniowie, choć przyzwyczajeni byli do widoku wielu cierpiących ludzi wokół Jezusa, byli poruszeni tą sceną. Nigdy wcześniej nie widzieli, aby ich Mistrz pozostał głuchy na taką prośbę. Dlatego też bez wahania stanęli po stronie nieszczęsnej matki. Odeślij to To dwuznaczne wyrażenie zostało celowo użyte przez Apostołów, którzy nie chcieli sprawiać wrażenia, że narzucają Mistrzowi cud. Jednak w tym przypadku należy je oczywiście rozumieć w sensie pozytywnym, o czym świadczy negatywna odpowiedź Jezusa w wersecie 24: «Odpraw ją, spełniając jej życzenie». Bo ona nas goni swoim krzykiem.. Wspominają o szczególnym motywie, który skłonił ich do pragnienia szybkiego odejścia kobiety, a co za tym idzie, szybkiego uzdrowienia jej córki: powtarzając głośno swoją prośbę, zwracała uwagę na Zbawiciela, który właśnie pragnął pozostać nieznany w tym kraju (por. Mk 7, 24). Powód ten został umiejętnie dobrany, by wesprzeć modlitwę Kananejki, niezależnie od tego, czy uczniowie byli szczerze poruszeni litością, czy też ich czułość spotęgowała nieprzyjemność bycia obiektem hałaśliwej sceny, z której chętnie uciekliby jak najszybciej. Ostatnie słowa, «goni nas», oznaczają: podąża za nami, co sugeruje, że większość zdarzenia rozegrała się na zewnątrz, choć rozpoczęła się w domu (por. Mk 7, 24 i św. Augustyn, Porozumienie Ewangelistów 2, 49).
Mt15.24 On odpowiedział: «Posłany jestem tylko do owiec zaginionych z domu Izraela».» – Odpowiedział. W końcu nadeszła długo oczekiwana odpowiedź, lecz była to odmowa tak ostra, jak cisza sprzed chwili. Błagająca, która uwierzyła, że jej sprawa zwyciężyła, gdy usłyszała wstawiennictwo Apostołów, musiała być głęboko zasmucona, widząc, że jej nadzieja legła w gruzach. Nie zostałem wysłany… Tutaj oddajemy głos św. Augustynowi: «Te słowa stawiają przed nami pytanie. Jeśli jest posłany tylko do zaginionych owiec z domu Izraela, jak my, poganie, dotrzemy do owczarni Chrystusa? Co oznacza to tajemnicze wykluczenie? Czyż nie wiedział, że przyszedł, aby mieć Kościół we wszystkich narodach? Jak może mówić, że jest posłany tylko do owiec z domu Izraela, które giną? Zrozummy zatem, że Jego cielesna obecność, Jego narodziny, moc Jego zmartwychwstania miały się objawić tylko temu ludowi» – Kazanie 77, 2. Wszelkie trudności znikają tutaj, jeśli w istocie, idąc za św. Augustynem, ustanowimy rozróżnienie między dziełem Jezusa Chrystusa rozpatrywanym ogólnie, a Jego osobistą posługą: dzieło Jezusa Chrystusa rozpatrywane ogólnie jest tak rozległe jak świat; Jego osobista posługa, zgodnie z Bożym planem, miała być ograniczona do judaizmu. Tylko w rzadkich przypadkach zapieczętowane źródło wylewało w tym czasie, jako znak strumieni łaski, które miały z niego wypłynąć pewnego dnia (por. 8, 5 i następne). Do zagubionej owcy Spotkaliśmy się już z tą metaforą powyżej. Por. 9:36. Również w Księdze Jeremiasza 50:6 Izraelici nazywani są owcami, które giną.
Mt15.25 A ta kobieta przyszła, uklękła przed Nim i rzekła: Panie, pomóż mi!« – Ona przyszła. Każdy, kto nie byłby matką, natychmiast by się wycofał, upokorzył i zniechęcił; ale kobieta Kananejka nie zniechęciła się, nie wycofała. Wręcz przeciwnie, zbliżyła się do Jezusa i, kłaniając się Mu do stóp, ona go uwielbiała, Powiedziała mu z całkowitym zaufaniem: Ratunku. Św. Jan Chryzostom pięknie elokwentnie ukazuje wielkość tej wiary, stanowczość tej wytrwałości, por. Hom. 52 w Ewangelii Mateusza.
Mt15.26 On odpowiedział: «Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom i rzucać go psom».» – Odpowiedział. Sytuacja stopniowo się uspokaja, a ludzie już przewidują konsekwencje. Nasz Pan początkowo odmawiał odpowiedzi; kiedy już się odezwał, powiedział swoim uczniom, że ich wstawiennictwo jest daremne. Ale teraz, w końcu, przemawia do biednej matki. Zwraca się do niej jednak z pozorną, głęboką zniewagą. Porównując się do ojca, stwierdza, że nie powinien dawać psom chleba przeznaczonego na wyżywienie jego dzieci. On nie czuje się dobrze To nie jest odpowiednie, to nie może być. Chleb ; tutaj mesjańskie łaski i przywileje, takie jak były cuda Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Dzieci odnosi się do Żydów, którzy byli prawdziwymi dziećmi Boga, Jego uprzywilejowaną rodziną: do psów reprezentuje pogan, którym Izraelici zwykle nadawali ten obraźliwy tytuł. Rzucić To poniżające określenie, utrwalające ten obraz: chleb dawany jest dzieciom, a rzucany psom. Widzimy jednak, że Jezus starał się złagodzić cios: w greckim tekście, już w wersecie 25, znajdujemy zdrobnienie «szczenięta», które jest mniej krzywdzące niż potoczne określenie «psy». Zbawiciel porównuje zatem kobietę kananejską i pogan w ogóle nie do porzuconych psów, które wypełniają ulice miast Wschodu, lecz do szczeniąt karmionych i pielęgnowanych w większości rodzin; to właśnie to wyrażenie przyniesie szczęśliwe zakończenie całej sytuacji.
Mt15.27 «To prawda, Panie» – powiedziała – „ale przynajmniej szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów”.» – Ona powiedziała. Powinna być przytłoczona bezpośrednią odpowiedzią, która w końcu nadeszła od Zbawiciela; im bardziej nalegała, tym wyraźniejsza stawała się odmowa. Ale, jak mówi św. Jan Chryzostom, «ta cudzoziemka dowodzi niezrównanej cnoty, cierpliwości i wiary pośród obelg, które na nią spadły; a Żydzi, otrzymawszy tyle łask od Zbawiciela, nie mają dla Niego nic prócz niewdzięczności«. »Wiem», mówi, „Panie, że chleb jest niezbędny dla dzieci; ale skoro mówisz, że jestem „suką”, nie zabraniasz mi mieć udziału. Gdybym była całkowicie od niego oddzielona i zabroniono mi spożywania, nie mogłabym nawet rościć sobie prawa do okruchów. Ale chociaż miałabym tylko bardzo mały udział, nie mogę jednak być całkowicie pozbawiona, nawet jeśli jestem tylko suką”. „Wręcz przeciwnie, ponieważ jestem suką, muszę mieć udział”, Hom. 52. Jej wiara prowadzi ją do tego, że w słowach Jezusa znajduje nieodparty argument, choć wydają się one przytłaczające. Tak, Panie, To, co mówisz, jest prawdą; nie godzi się zabierać chleb dzieciom i dawać go nawet szczeniętom w domu; dlatego nie o to cię proszę. Pamiętaj, proszę, że szczenięta stoją przy stole swego pana i pokornie zjadają okruchy, które spadają na ziemię. Kobieta Kananejka udowadnia Jezusowi, że można, nie krzywdząc dzieci, dać trochę jedzenia szczeniętom, które służą im za zabawki, i że w związku z tym można spełnić Jego prośbę, nie pozbawiając tego uprzywilejowanych. Ale Nie oznacza „a jednak”, lecz „i rzeczywiście”: kobieta kananejska nie sprzeciwia się Panu, wnika w Jego myśl i potwierdza ją, wyciągając logiczny wniosek. Nie wiadomo, co najbardziej podziwiać w jej odpowiedzi, gdziepokora, umysł, pewność siebie. „Po uważnym wysłuchaniu go i zrozumieniu, odpowiada własnymi słowami. Uprzejmie odrzuca zarzut, który podniósł” – Cornel. a Lap. w HL
Mt15.28 Wtedy Jezus rzekł do niej: «Niewiasto, wielka jest twoja wiara! Twoja prośba została spełniona». I natychmiast jej córka została uzdrowiona. Jak Jezus mógł nie ustąpić po takiej odpowiedzi? Najpierw publicznie chwali wytrwałą wiarę kobiety kananejskiej: Twoja wiara jest wielka. Innym często musiał mówić «o małej wierze»; tutaj używa przeciwnego wyrażenia. – Po pochwałach przychodzi kolejna nagroda, nie mniej cenna dla tej biednej matki: Niech ci się stanie. Słowa Jezusa wywołały natychmiastowy efekt, a opętana została uwolniona dokładnie w tym momencie, pomimo odległości, jaka dzieliła ją od boskiego Cudotwórcy. To głęboko poruszające wydarzenie zainspirowało malarza Germaina Drouais do stworzenia niezwykłego obrazu, który obecnie zdobi galerie Luwru.
Drugie rozmnożenie chlebów, 15, 29-39. Równoległe. Mk 7, 31 – 8, 10.
Mt15.29 Jezus opuścił to miejsce i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na zbocze góry i usiadł. – Opuściłem te miejsca, Oznacza to, że zgodnie z wersetami 21 i 22 «z kierunku Tyru i Sydonu». Jezus przybył nad Jezioro Galilejskie. Św. Marek, którego relacja jest bardziej dokładna, (Mc7.31 Opuszczając okolice Tyru, Jezus powrócił przez Sydon nad Jezioro Galilejskie, w centrum Dekapolu.) donosi, że Jezus, «opuszczając okolice Tyru, szedł przez Sydon nad Jezioro Galilejskie, przechodząc przez Dekapol»: oznacza to długą podróż, odbywaną półkolem przez północne regiony Palestyny. Ten werset opisuje w skrócie jedną z najważniejszych podróży naszego Pana Jezusa Chrystusa. Podczas gdy św. Mateusz wspomina o niej jedynie mgliście, notatka św. Marka bardzo wyraźnie wskazuje drogę, którą podążał Jezus. Opuszczając ziemię Tyru To był punkt wyjścia. Słowa przez Sydon Oznacza pierwszy etap podróży. Po przekroczeniu, najprawdopodobniej, granicy żydowskiej i przemierzeniu części terytorium Tyru, Zbawiciel skierował się prosto na północ, w kierunku Sydonu. Jest mało prawdopodobne, aby Jezus wszedł do tego pogańskiego miasta: dlatego sformułowania «przez Sydon» nie należy rozumieć zbyt dosłownie. Mogło ono równie dobrze oznaczać: Przez ziemię zależną od Sydonu. Przejście przez środek Dekapolu. Ponieważ Dekapol znajdował się na wschód od rzeki Jordan (por. Mt 4, 24), aby dotrzeć do Jeziora Galilejskiego przez jego terytorium, będąc w pobliżu Sydonu, nie było innego wyboru, jak obrać kilka dróg. Najpierw należało skierować się na wschód przez pasmo górskie Liban na południe, przecinając głęboki wąwóz Celesyrii lub Syria Dotarli do wydrążonych gór Antylibanu, niedaleko źródeł Jordanu. Stamtąd mieli udać się prosto na południe, mijając Cezareę Filipową i Betsaidę Julijską. Podróż trwała prawdopodobnie kilka tygodni. W tych odludnych rejonach Jezus i jego uczniowie mogli cieszyć się spokojem i ciszą, których daremnie szukali już jakiś czas temu. Por. Mk 6, 31 i nast. Wspiąwszy się na górę, Por. 5, 1; 14, 23, góra, na której Jezus Chrystus zamieszkał ze swoimi uczniami. Znajdowała się na wschód od jeziora.
Mt15.30 I przyszły do Niego wielkie tłumy ludzi, mając ze sobą chromych, niewidomych, głuchych i niemych, ułomnych i wielu innych chorych. Kładli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił., – Podeszli…Boski Mistrz, który przez kilka tygodni cieszył się samotnością obiecaną niegdyś Apostołom (por. Mk 6, 31), wkrótce dołączył do swojego stałego orszaku, gdy tylko powrócił w rejony, gdzie był lepiej znany i gdzie nie mógł pozostać w ukryciu. Pragnienie musiało być tym większe, że przez pewien czas byli pozbawieni Zbawiciela. Mając ich przy sobie…Tłumy napływające do Niego zewsząd przybywały ze swoją zwykłą świtą chorych i niedołężnych. Po raz pierwszy wspomina się o szczególnej kategorii nieszczęśników, tych, którzy przychodzili błagać o miłosierdzie Cudotwórcy: tych, którzy mieli kalectwo rąk lub nóg. Ewangelista używa malowniczego wyrażenia, aby opisać zapał, a nawet pośpiech, panujący w orszaku Jezusa: Złożyli je u Jego stóp. Ponieważ było wielu chorych, każdy pragnął jak najszybciej zobaczyć swoich, obawiając się, że Pan odejdzie, zanim ich wszystkich uzdrowi. Być może św. Mateusz chciał również przedstawić żywą wiarę, która ożywiała ludzi, którzy powierzali się Jego osądowi i nie mieli wątpliwości, że może ich uzdrowić. I uzdrowił ich. Wśród uzdrowień, jakie wówczas miały miejsce, św. Marek (7, 32-37) wspomina szczególnie o uzdrowieniu głuchoniemego, które w istocie miało charakter niezwykły.
Mt15.31 tak że tłum był pełen podziwu, widząc, że niemi mówią, kaleki Uzdrawiali, chromi chodzili, niewidomi widzieli, a ona chwaliła Boga Izraela. – Z podziwem. Święty pisarz zauważa podziw, jaki wzbudziła wśród ludu ta seria cudów, liczniejsza niż zwykle: podaje następnie ich wyliczenie, niemi mówią, itd., tworzy małą, ożywioną scenę, której rzeczywistość musiała, co zrozumiałe, bardzo poruszyć wszystkich świadków. Ona uwielbiła. – Bóg Izraela, ponieważ był narodowym Bogiem Żydów. Tłum oddaje Mu chwałę, ponieważ wie, że tylko od Niego może pochodzić nadprzyrodzona moc, która objawia się w Jezusie.
Mt15.32 Jezus jednak przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal mi tych ludzi, bo już trzy dni są przy mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić głodnych, żeby nie zasłabli w drodze».» – Powołał swoich uczniów„Chce paść tych, których uzdrowił. Gromadzi więc swoich uczniów i oznajmia im, co uczyni, aby dzięki temu, że powiedzą, iż nie mają chleba na pustyni, lepiej zrozumieli potęgę znaku”. Wzruszające jest widzieć Jezusa, wcieloną Mądrość, konsultującego się ze swoimi Apostołami, jak ulżyć tym biednym ludziom, którzy wkrótce mieli doświadczyć cierpień… głódgdyby pomoc nie nadeszła mu szybko. Uczniowie prawdopodobnie byli rozproszeni w tłumie: dlatego mówi się, że Jezus ich wezwał. Jezus… powiedział im. Za pomocą kilku słów boskiej delikatności Zbawiciel wypowiada i, by tak rzec, rozważa konkretny punkt, który zaprząta Jego umysł. Żal mi tego tłumu. Serce Dobrego Pasterza w pełni objawia się w tym słowie, które tak pięknie wyraża współczucie i czułość. Minęły już trzy dni. Tak więc przez trzy dni Jezus był nieustannie otoczony tłumem; nie pamiętał jednak tego ze względu na siebie, ale ze względu na nich. Lękał się bowiem, że wkrótce będą musieli cierpieć z powodu tak długiego pobytu na odludziu. Nie mają nic do jedzenia. Zapasy, które wszyscy przynieśli, zostały całkowicie wyczerpane. Wzruszające jest to, że tłum zdawał się tego nie zauważać ani nie obawiać się niedogodności. Byli tak spokojni z Jezusem, że przestali myśleć o potrzebach materialnych: dlatego dobry Mistrz raczył przejąć inicjatywę, będąc ojcem rodziny. Nie chcę ich odsyłać Absolutnie nie chcę. Nie może znieść tej myśli. Bałby się. że nie zawiodą :ponieważ zgodnie z wersetem 33 znajdowali się na środku pustyni, bez cudu naszego Pana ludzie musieliby udać się bardzo daleko w poszukiwaniu jedzenia, a wiele osób mogłoby zachorować po drodze.
Mt15.33 Uczniowie zapytali Go: «Gdzie na tej pustyni znajdziemy dość chleba, żeby nakarmić tak wielki tłum?» – Uczniowie mu powiedzieli. Przedstawiając stan rzeczy, Jezus Chrystus nie wspomniał ani słowem o cudzie, którego zamierzał dokonać. Wygląda na to, że chciał, aby idea ta została mu zasugerowana na zewnątrz. Zwracał się jednak do bardzo marnych doradców: Apostołowie w istocie interesowali się tylko jedną kwestią – całkowitą niemożnością wykarmienia takiego tłumu w takim miejscu. Więc jak?…Ponieważ polegają na każdym słowie. Na pustyni dość duża ilość chleba, wystarczająca, by wyżywić tak liczny tłum, a zwłaszcza czy znajdziemy Cóż możemy zrobić, Panie? Gdzie jest ich wiara? Czyż nie zdają się mówić, jak ich niewierzący przodkowie z dawnych czasów: «Czyż Bóg może zastawić stół na pustyni?» (Psalm 77:19)? Wydają się tak zdezorientowani, jakby nie byli świadkami podobnej sceny kilka miesięcy lub tygodni wcześniej. Z tej naprawdę zaskakującej refleksji Apostołów i z niezaprzeczalnego podobieństwa między dwoma rozmnożeniami chleba racjonaliści sądzili, że mogą wnioskować, iż w rzeczywistości istniało tylko jedno wydarzenie, które następnie zostało podzielone na dwa z powodu wczesnego zamieszania w dokumentach, które służyły jako źródła dla ewangelistów. Ale posunęlibyśmy się za daleko z takimi zasadami. Rozróżnienie między tymi dwoma wydarzeniami jest ukazane tak wyraźnie, jak to tylko możliwe. Narratorzy je rozdzielają; Dlatego musiały być rozdzielone od samego początku: jak historycy, z których jeden, św. Mateusz, był naocznym świadkiem, a drugi, św. Marek, świadkiem nausznym, mogli tak rażąco się pomylić w czymś tak prostym? Co więcej, pomimo ogólnego podobieństwa, oba incydenty różnią się od siebie niemal pod każdym względem. Miejsce nie jest już takie samo: wcześniej Jezus znajdował się na północny wschód od jeziora, w pobliżu Betsaidy-Juliasz; teraz znajduje się na wschodzie, na terytorium Dekapolu. Data nie jest ta sama: między dwoma cudami upłynął mniej więcej znaczny czas. Szczegóły nie są takie same: tutaj to Jezus przejmuje inicjatywę; tam to uczniowie zwrócili Jego uwagę na brak pożywienia (por. 14,15); jest siedem chlebów zamiast pięciu, cztery tysiące ludzi do nakarmienia zamiast pięciu tysięcy. Zebrano siedem koszy zamiast dwunastu. Co więcej, wynik nie był taki sam, ponieważ po pierwszym cudzie widzimy Jezusa chodzącego po wodzie i cudownego ustania burzy, podczas gdy po drugim widzimy Zbawiciela wsiadającego na statek i po prostu docierającego do zachodniego brzegu. Należy dodać, że sam Nasz Pan wyraźnie rozróżnia te dwa cuda. Por. 16,9-10; Mk 8,19. Z pewnością zakłopotanie Apostołów było niezwykłe; ale czy wiedzieli, czy ich Mistrz zechce powtórzyć ten sam cud po raz drugi? Jezus nie zawsze postępował w ten sam sposób w podobnych sytuacjach; mógł zatem tym razem dysponować specjalnymi środkami, których nie podejrzewali. Nie śmiąc Go pytać, nie śmiąc przypominać Mu o tym, co wcześniej uczynił, by nakarmić tłum, udzielili niejasnej odpowiedzi, by wybrnąć z opresji – odpowiedzi, która w żaden sposób nie świadczyła o rzeczywistym braku wiary, ponieważ wspomnieli jedynie o własnej bezsilności, a nie o bezsilności Jezusa. A poza tym, nawet jeśli na chwilę zapomnieli o pierwszym cudzie, czyż nie jest to właśnie historia ludzkiego serca, które tak szybko, w obliczu każdego niebezpieczeństwa, przestaje pamiętać o poprzednich wybawieniach, jakich doznało od Boga? Bóg otwiera Izraelitom przejście przez Morze Czerwone: ledwie dotarli na drugą stronę, szemrali, ponieważ nie znaleźli świeżej wody i zastanawiali się, czy Pan naprawdę jest z nimi. Zsyła im przepiórki w obfitości, a po pewnym czasie sam Mojżesz wątpi, czy Bóg będzie w stanie zapewnić pożywienie dla tak wielkiej rzeszy. Podobna sytuacja mogła mieć miejsce w przypadku Apostołów, którzy wciąż byli słabi w wierze (por. 16, 8).
Mt15.34 Jezus zapytał ich: «Ile macie chlebów?» «Siedem» – odpowiedzieli – „i kilka małych rybek”.» – Ile masz?. Nie zwracając uwagi na ich odpowiedź, Jezus od razu przechodzi do konkretów i bezpośrednio omawia szczegóły cudu.
Mt15.35 Potem kazał tłumowi usiąść na ziemi, – usiadł. Zobacz Ewangelię Mateusza 14:19.
Mt15.36 Jezus wziął siedem chlebów i ryby, odmówił modlitwę dziękczynną, połamał i dawał uczniom, te zaś ludowi. – Wziął siedem bochenków chleba.…Szczegóły te niewiele różnią się od tych, które napotkaliśmy podczas pierwszego rozmnożenia chlebów. Błogosławieństwo jest tu przedstawione słowami: po złożeniu podziękowań.
Mt15.37 Wszyscy najedli się i nasycili, a z pozostałych ułomków zebrano siedem pełnych koszów. – Siedem koszy„W pierwszym cudzie liczba chlebów odpowiadała liczbie tysiąca; liczba koszy odpowiadała liczbie apostołów. W drugim liczba chlebów odpowiadała liczbie koszy” – Bengel, Gnomon w Ewangelii Mateusza 16:9-10. Wcześniej, w 14:20, kosze nosiły łacińską nazwę „cophini”; teraz nazywa się je „sportæ”. Ta zmiana nie jest wynikiem zwykłego przypadku, lecz wskazuje na rzeczywistą różnicę. Na czym ona polega? Tego nie możemy powiedzieć z całą pewnością, ponieważ brakuje precyzyjnych informacji: fragment z Dzieje Apostolskie, 9, 25 dowodzi jednak, że „sporta” musiała być znacznie większa niż „cophinus”, skoro mogła pomieścić mężczyznę. Prawdopodobnie składała się z rodzaju kaptura lub dużego kosza.
Mt15.38 A liczba tych, którzy jedli, wynosiła cztery tysiące, nie licząc kobiety i dzieci. – Nie wspominając o… Ewangelista ostrzega czytelnika, tak jak w swoim poprzednim sprawozdaniu (Mt 16,21), że nie bierze pod uwagę kobiety i małe dzieci. Ta uwaga ma oczywiście na celu podkreślenie wagi cudu.
Mt15.39 Po rozesłaniu ludu Jezus wsiadł do łodzi i przybył do krainy Magedan. – Po posiłku Jezus rozpuścił tłum, wsiadł ze swoimi uczniami na statek i wyruszył na ląd region Magedan, To znaczy na terytorium Magedanu. Ta nazwa własna zawsze stanowiła źródło poważnych trudności dla egzegetów. Rzeczywiście, 1) jej prawdziwa wymowa jest nieznana, a w rękopisach i przekładach występują trzy główne warianty. 2) Aby jeszcze bardziej pogłębić niejasność, Mk 8,10 wspomina, w związku z lądowaniem Jezusa, o zupełnie innej miejscowości, którą nazywa Dalmanutą i która nie jest nigdzie indziej wymieniona. Jest jednak prawdopodobne, że Dalmanuta była po prostu wioską położoną w pobliżu Magedanu lub Magdali. Ewangelia Marka 8:10: Udał się do krainy DalmanouthaZamiast tej nazwy własnej, której nigdzie nie ma w Starym Testamencie ani w pismach Józefa Flawiusza, św. Mateusz wymienia Magedana według Wulgaty, a Magdalę według tekstu greckiego. Niewątpliwie, aby ułatwić porozumienie, wielu łacińskich ojców i różne greckie manuskrypty również pisały w tym fragmencie św. Marka, niektórzy jako „Magedan”, inni jako Μαγδαλά. Ale Δαλμανουθά jest z pewnością autentyczną wersją. Gdzie należy umieścić tę wskazaną miejscowość? Jak możemy pogodzić naszych dwóch ewangelistów? Niektórzy uważają Dalmanoutę za wioskę położoną niedaleko Magdali, na równinie Genezaret, której nazwa rzekomo zaginęła od czasów Jezusa. Zgodnie z tą hipotezą, pogodzenie św. Mateusza i św. Marka jest łatwe: pierwszy ewangelista wspomniałby o głównym mieście, w pobliżu którego wylądował Jezus; drugi, z właściwą sobie precyzją, mniej znany punkt, na którego ziemi Zbawiciel postawił stopę po raz pierwszy po opuszczeniu łodzi. Krótko mówiąc, jak już wspomniano Święty Augustyn, jest to ten sam region, który będzie oznaczany dwiema różnymi nazwami (Święty Augustyn z Hippony, De Consensu Evangelistarum, Porozumienie między Ewangeliami, (Księga 2, Rozdział 5). 3. Wątpliwości co do właściwego imienia naturalnie rozciągają się na sam kierunek podróży Jezusa. Miasto Magdala prawdopodobnie leżało na zachodnim brzegu Jeziora Galilejskiego, na północ od Tyberiady, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się muzułmańska wioska Medjel. Z niegdyś kwitnącego miasta św. Marii Magdaleny pozostały jedynie ruiny i kilka nędznych chat: scenerię czyni malowniczą nie tylko bliskość jeziora, ale także ogromna wapienna skała górująca nad wioską, u stóp której płynie wartki, czysty strumień.


